music
czwartek, 3 listopada 2016
Severus x Harry: Zielone Oczy
Patrzyły na mnie zielone oczy, widziałem w nich wyzwanie. Oczy równie uparte co Lily, szkoda, że jedynie one. Reszta to kropka w kropkę cholerny James Potter, a ja marzę tylko o oczas Lily. Oj Evans, czy ty musiałaś być tak głupia? Dlaczego oddałaś życie za te cholerne dziecko? Nie ważne. Ale skoro zrobiłaś to ty, to i ja będę w stanie bronić jego życia.
Wszystko dla ciebie, Lily.
- Sam się o to prosisz, Potter. Minus pięć punktów dla Gryffindoru. Masz szlaban do końca tygodnia.- Chamski jak ojciec. Czuję jak wzbiera się we mnie nienawiść i z trudem ją chamuję. Chciałbym go uderzyć, ale nie zrobię tego synowi Lily, po mimo tego, że jest również synem Pottera.
Wyczekiwałem szlabanu jak objawienia, na krótki moment mogłem zapomnieć o wszystkich i o wszystkim. Istaniały jedynie zielone oczy. Oczy Lily.
Kazałem mu sprawdzać prace pierwszorocznych. Wątpie by zrobił to prawidłowo, ale skoro kazałem mu tu przyjść, muszę dać mu jakieś zajęcie. Nie potrafiłem spuścić z niego wzroku. Robię źle, ta myśl nie daje mi spokoju. Przypomina mi się, gdy pierwszy raz marzyłem pocałować Lily. Podobnie jak ona marzczy nos gdy się skupia. Mógłbym się założyć, że to jej nos. Drobny, mały nosek. Nie to co oczy. Wydają się zbyt wielkie zbyt namiętnie zielone. Tak jak Lily. Ich kolor odpowiadał jej charakterowi.
- Proszę pana?- Potter mówił coś do mnie, nawet nie wiem co. Rzucam mu pioronujące spojrzenie.- Pytałem czy mogę do łazienki.
Wydawał się zdenerwowany swoim pytaniem. No cóż, Potter. Musisz sikać, to sikaj.
- Idź.- rzuciłem tak sucho, że sam byłem pod wrażeniem. Wzrok utknął mi na ścianie przede mną. W pamięci miałem lekcje ze Slughornem. I Lily, pilną Lily. Kochałem ją, naprawdę ją kochałem. Nadal ją kocham. Palcem wystukiwałem nerwowy rytm, mijały minuty i Potter nie wracał. Czyżby postanowił sobie pożartować ze mnie? Tak jak jego ojciec? Zastanawiałem się czy pójść do łazienki. Wkońcu zdecydowałem. Jestem nauczycielem, a ten chłopiec od dziesięciu minut siedzi w toalecie. Co on może tyle robić? Głupie pytanie, Severusie. Miałem w głowie różne teorie. Począwszy od zwykłych potrzeb fizjologicznych, kończąc na zbliżeniach seksualnych. Głupie myśli, posłałem sobie karcące spojrzenie w lustrze przy zlewie. Słyszałem szloch. To jakiś żart? Wielki Potter płacze? Oczy mojej Evans są pełne łez? Czy z jego drobnego noska spływa jedna z nich? Podeszłem do kabiny, sam nie wiedząc co robię. Cholera jasna! To syn mojego największego wroga i miłości. Czy mogę darzyć kogoś równie skrajnym uczuciem? Widocznie mogę. Podeszłem do kabiny i rochyliłem drzwi. Zasłaniał dłonią twarz. Co mu się stało.
- Co jest, Potter?- rzuciłem ostrzej niż zamierzałem. Nie zareagował. Nie muszę chyba mówić jak nie komfortowa była dla mnie ta scena.- Potter- ukucnąłem i znalazłem się twarz przy jego twarzy.
- Profesorze, to mnie przerasta.- wiedziałem co ma na myśli. Dumbledore wtajemniczył mnie w sporo z tajemnic. Nie zastanawiałem się długo i go przytuliłem. Potrzebował ludzkiego odruchu. Ciężko mi z myślą, że oczy Lily płaczą. Nigdy nie chciałem jej skrzywdzić, a jednak to zrobiłem.
Miałem ochotę w tej chwili być dla tego chłopca kimś więcej niż nauczycielem. Jednym z powodów były zielone oczy. Chciałbym być dla niego ojcem, ale nie potrafię zniszczyć tej nienawiści na jaką zasłużył sobie James. Nawet może i nie ojcem, nie wiem kim chciałbym być. Napewno kimś bliskim dla tych zielonych oczu Lily.
środa, 2 listopada 2016
Fred x George: I need you
Siedzieliśmy w ciszy, pogrążeni w ciemności. Nigdy nie przywiązywałem się do znaczeń metaforycznych, ale to miejsce, przerażenie i świadomość śmierci sprawiły, że myślałem więcej. George przeżywał to bardziej niż reszta. Od drugiego roku nauki w Hogwarcie bał się ciemności. Wszystko przez mój głupi żart. Obwiniam się każdej minuty spędzonej w tym gównie. Ciągle trzymam go za dłoń w nadziei, że mi wybaczy. Nie ukrywam, że to ja spieprzyłem całą misję i przeze mnie cała rodzina jest pogrążona w mroku.
- Możliwe, że was wypuszczę, jeśli spełnicie moje rozkazy.- rozległ się głos Lorda Voldemorta- tego, który mnie podpuścił. Wiedziałem, że zrobi to jeszcze raz. Pomieszczenie się rozświetliło. W ten sposób dostaliśmy swego rodzaju pocieszenie. Byliśmy w małym pokoju jak dla siedmioosobowej rodziny. Żadnych okien, żadnych drzwi. Byliśmy w pułapce.
- W tym pomieszczeniu są dwie osoby, które potrzebują się wzajemnie jak nikt inny.- Spojrzałem na moje złączone jeszcze z Goergem ręce, on również to zrobił. Uśmiechnąłem się słabo.- Pokażcie reszcie, jak bardzo się potrzebujecie.- wysyczał.
Przygryzłem wargę, a pozostali Weasleyowie patrzyli po sobie. George nieprzerwanie na mnie patrzył. Wiedziałem, co trzeba zrobić. Bałem się, cholernie się bałem. Stał już przede mną. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczął mnie całować. Słyszałem, jak mama zaczęła płakać, wszyscy byli w szoku. Walczyłem między szczęściem a obrzydzeniem do samego siebie. Po paru sekundach poczułem pięść na twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałem tak wściekłego taty. Zaczął bić i kopać. Najpierw George'a potem mnie. Płakałem. Czułem się jak przegrany, bo w końcu nim byłem. Nienawidziłem siebie samego. Leżałem obok brata, kiedy usłyszałem śmiech. Voldemorta bardzo bawiła zaistniała sytuacja. Mnie nie pozostało nic innego jak ciemność. Znów zgasło światło. Ojciec krzyczał. Wyzywał nas. Nie jestem pewny czy nienawidził mnie równie mocno co ja sam w tamtej chwili. Ginny płakała. Nic nie bolało mnie bardziej niż jej płacz. Tylko ona znała prawdę. Tylko ona wiedziała, że przez te wszystkie lata, kochałem brata mocniej, niż powinienem. George złapał mnie za rękę. Zamknął oczy. Ścisnąłem mocniej jego dłoń, a wtedy poczułem, jak wyślizguje się z mojego uścisku. Łzy mimo wszystko zebrały mi się do oczu.
Siedzieliśmy na zimnej podłodze długo i dużo czasu zajęło mi zrozumienie tego, że George odszedł, razem z puszczeniem mojej dłoni. Krzyczałem, krzyczałem wiele godzin, dopóki nie straciłem głosu.
W pokoju znów zapanowała cisza, a my byliśmy pogrążeni w ciemności. Teraz ja najbardziej przeżywałem ciemność, bardziej niż reszta.
wtorek, 1 listopada 2016
Voldemort x Harry: You look like me mistade
Dostałem się do świadomości Harry'ego Pottera. Bawią mnie jego zauroczenia... innymi chłopcami. Chętnie bym się nim pobawił. Niech myśli, że zakochał się we mnie' Lordzie Voldemorcie.
Biedaczysko się męczy. Widzę, że go to gnębi. Uczucie niedługo go wykończy. No i dobrze. Będzie mój.
Nie, to nie może być mój czar, zbyt bardzo spędzam mu sen z powiek. Może on rzeczywiście się zakochał?
On się zakochał. Nie, to będzie kolejny błąd. Cholerny błąd. Jak mam uśmiercić kogoś kto mnie kocha? Zbliża się koniec. To nie skończy się dobrze. Kiedy po raz ostatni stanę twarzą w twarz z nim zapytam:
- Harry, dlaczego pokochałeś potwora?
poniedziałek, 31 października 2016
Lucjusz x Molly: Dzieci
Stałam na dworcu, krok za mną stał Artur. Żegnaliśmy nasze kochane pociechy. Bardzo martwiłam się, Ginny szła pierwszy raz do Hogwartu. Wiedziałam, że da radę, a jednak nadal przepełniona byłam troską. Pożegnałam Percy'ego, później Freda i Georga, Rona i na końcu Ginny. Kiedy ona tak urosła? Mam wrażenie jakby to jeszcze wczoraj przebierałam ją w pieluchy. Artur położył swoją dłoń na moim ramieniu. Dzieci razem z Harrym wychyliły głowy. Machałam im póki nie zniknęli z horyzontu.
Odwróciłam się i miałam zamiar wracać samochodem kiedy napotkałam jego wzrok. Lucjusz patrzył na mnie, nie tak jak za naszych szkolnych czasów. W jego oczach widziałam pogardę. Żałuję, że tak wiele mnei z nim dzieli. Jedno nie koniecznie przyjemne spojrzenie wywołało we mnie falę wspomnień. Pamiętam jak niegłam z nim po szkolnych korytarzach. Trzymał mnie za rękę, ledwo nadążałam za jego szybkim tępem. Pamiętam jak czekał na mnie pod portretem Grubej Damy. Był niesamowity. Był moim marzeniem. Wszystko zaczęło się psuć z czasem. Nie, nie kłóciliśmy się, chociaż wolałabym, w niektórych momentach słyszeć jego podniesiony głos. W ten sposób wydawałby się bardziej ludzki. Nie podobały mi się jego ideały. Nie raz przyprawiały mnie o dreszcze. Nie w ten przyjemny sposób co jego dotyk. Czasem się go bałam, ale przeważnie go kochałam. Do czasu kiedy postanowiłam mu ultimatum- wszystko się zmieniło. Chodził ponury. Przestał biegać ze mną po korytarzach, doprowadzać mnie do śmiechu. Nawet nie spędzaliśmy razem tyle czasu. Potem na pewnej dyskotece podszedł do mnie Artur. Chciałam tylko zrobić Lucjuszowi na złość i zatańczyłam z rudowłosym. Nie skończyło się na jednym tańcu. Był czuły i delikatny. Zawsze go lubiłam, a tego wieczoru wyznał mi miłość. Pocałowałam go na oczach Lucjusza. Do dziś pamiętam jak w środku nocy do mnie napisał. Prosił o spotkanie, a ja się zgodziłam. Miał bledszą niż zwykle twarz. Wróciliśmy do siebie. Obiecaliśmy sobei zmiany, ja miałam nei zadawać się z Arturem, a on miał zostawić śmierciożerców. Był bliżej, kłamstwem było to, że przestał wierzyć w wyższość czystej krwii. Artur był inny. Pełen miłości. Czerwienił się przy mnie. Słodki i starający się o moje względy. W pewnym momencie poszliśmy razem do łóżka. Niczego nie żałuję. Moja miłość do Lucjusza nie ma znaczenia, kiedy może okazać w każdej chwili swoje drugie oblicze. Te, którego się boje. Wybrałam bezpieczeństwo, wybrałam Artura. Zaszłam w ciążę, był to ostatni miesiąć nauki. Od razu po ukończeniu Hogwartu pobraliśmy się, a kilka miesięcy później urodziłam Billa.
Artur jest najwspanialszym mężem. Otrzymuję od niego wszystko czego nie koniecznie widziałam w Lucjuszu, a mimo to nadal go kocham.
Widziałam jak spuszcza wzrok pod wpywem mojego. Mogłam się założyć, że myśli o tym co byłoby lepsze. Ale on przecież nie potrafi wybrać. Nigdy nie potrafił.
Rozdział 10. Tell me if I know
Co jest gorsze?
Gdy rodzice nie żyją dla ciebie?
Czy może, gdy ty nie żyjesz dla rodziców.
Brakuje mi ich i bardzo boli mnie to, że to ja dla nich nie żyję. Czuję się tak samotnie. Wcześniej był przy mnie Teodor, a teraz i on nie chce mnie znać. Chciałabym kogoś kto by, powiedział do mnie coś, że ja nadal żyję i jestem potrzebna. Odpuszczam sobie wszystko. Nigdy tego nie chciałam. Potrzebuję kogoś, kto da mi powód do tego, by stać twardo. Bardzo chciałabym, żeby Teodor wrócił.
Chociaż miałabym zrobić z siebie idiotkę bardzo bym chciała napisać mu coś, albo wykrzyczeć prosto w twarz, Tak, żeby zrozumiał jaki błąd wkradł się między nami.
Jest dwudziesta, a ja wybiegam z pokoju. Nie chcę być dla niego umarła. Chcę żyć dla niego. Zrobię wszystko jeśli zostanie. Powiem mu to głośno. Nikt nie dotykał mnie tak jak on wcześniej. Bez niego się zamykam w sobie. Nie chciałam go zranić, ale co jeśli żyję dla bólu? Nie chcę być sama. Pukam, krzyczę w wejściu do domu Ślizgonów. Będę o niego dbać. Nie pozwolę mu tak łatwo odejść. Mam nadzieję, że i on mnie nadal kocha. W progu stoi Blaise i robi mi wejście by wejść. Słyszę muzykę, jak zwykle w sobotę ślizgoni bawią się świetnie. Widzę Teodora i do niego podchodzę. Momentalnie zwala z siebie jakąś ślizgonkę. Widzę jej podenerwowanie na twarzy. Teodor wstaje. Śmierdzi od niego alkoholem, ale ja mu to powiem.
- Chcę być tylko twoja.
Łapie mnie za nadgarstki i całuje zaborczo. Może to Ognista, może na mnie czekał. Może jest gotów pokochać mnie od nowa, bo ja kocham go tak jak wcześniej.
- Czekałem na ciebie.
Przed oczami mam obraz jego i tej ślizgonki, którą zwala z kolan.
Przyspieszony kurs latania, kiedy łapie mnie za rękę i zaprowadza do swojego pokoju. Dałabym mu wszystko. Wrócił. Nie jestem sama, mam dla kogo żyć. On mnie potrzebuje bardziej niż rodzice. Wie, że go kocham. Ja też wiem. Kładzie mnie na swoim łóżku. Całuje jak nigdy wcześniej. Całuje jakbym ożyła. O to chodziło.Leżę między jego nogami, a ręce trzyma po dwóch stronach mojej głowy. Znowu jest obok. Tak bardzo lubię kiedy mnie całuje. Nie potrafię nawet skupić się na oddechu. To chwila kiedy jego prawa ręka znajduje moją.
- Jesteś tylko moja.- szepcze w przerwie między pocałunkami. Atakuje moją szyję, a ja nie mogę oprzeć się pokusie, że jestem dla kogoś ważna.
Noc spędzam u Teodora, przytulona w jego silne ramiona. Tak smakuje bezpieczeństwo? Jak nie samotność i miłość razem?
Budzę się o siódmej. Teraz czuję się chyba lepiej. Tak czuję się z nim- najlepiej. Zdejmuję jego bluzkę i zakładam moje wczorajsze ubranie. Wychodzę ostatni raz całując jego usta. Odwzajemnia mój pocałunek chociaż spodziewałam się, że śpi.
- Do zobaczenia później, Teo!- wołam i zamykam drzwi do jego pokoju. Rumienię się na widok grupki ślizgonów z mojego rocznika. Blaise wybucha głośnym śmiechem. Sytuacja wygląda dość dwuznacznie. Malfoy wygląda na człowieka z kacem. Wygląda jak człowiek, to już coś.
- Kac morderca nie ma serca.- robię smutną minę i klepię go po ramieniu.
- Teodor musiał się z tobą nieźle bawić skoro masz taki dobry humor.
Czy on próbuje mnie sprowokować?
- Nieźle to mało powiedziane- w ż y c i u się tak dobrze nie bawiłam. Wychodzę nawet nie patrząc za siebie.
Rozdział 9.Tell me if you need a loving hand
Rozmowa z White jedynie mnie podirytowała. Próbowała zemścić się na Malfoy'u moim kosztem? Zdawała sobie sprawę, że mnie również skrzywdzi?
- Malfoy!- krzyczę gdy tylko zauważam blond czupryne. Patrzy mi w oczy i słyszę jego głos.
Nie będę tu z tobą rozmawiać. Przyjdź za dziesięć minut do Pokoju Życzeń.
Odwraca się, jakby nic się nie stało. Nie mam pojęcia, kto nauczył go przekazywać myśli.
- Czego chciałaś?- pyta jak zwykle przyjaźnie.
- Co zrobiłeś tej całej White?
- Jak to co?- unosi brew.
- Nie bez powodu wymyśliła całą tą plotkę.
- Jest po prostu irytująca. Za dużo sobie wyobraża. Myśli, że jeśli raz wpuściłem ją do łóżka ma szansę na coś więcej.- Malfoy był już zdenerwowany. Wytrzymałam piorunujące spojrzenie, które mi posłał.- Nie bez powodu jest taka nienormalna. Czego oczekiwać po kimś kto ma wspólne korzenie z Potterem?
- Słucham?- otworzyłam szerzej oczy. Sytuacja była nie mniej dziwna. Spędzałam czas wolny nie przymusowo z Malfoyem. Co za marnotrastwo!- Skąd wiesz?- Przewrócił oczami.
- Skończył jej się eliksir wielosokowy, poznałem po czuprynie.- patrzyłam na niego z podniesioną brwią i pochyloną głową. Przypomina mi się jak razem z Harrym i Ronem podczas drugiego roku robiliśmy eliksir.
- Z dnia na dzień jesteś coraz śmieszniejszy. Ha ha.
- Mówiła, że jest córką Regulusa Blacka, który z kolei jest bratem Syriusza,,, Podobno jej matka na jakiejś imprezie poznała bliżej Regulusa.- posłał mi złośliwy uśmieszek.- To miała być chyba jakaś ironia, że nazywa się White, tak dla przeciwieństwa.
- Harry nic mi nie mówił...- myślałam na głos.
- Jak miał powiedzieć skoro nie wiedział?
- A czemu ty nic nie mówiłeś?- po chwili dopiero zrozumiałam jak idiotyczne pytanie mu zadałam.
- A po co ci ta wiadomość?- zrobił krok w moją stronę.
- Napewno by się przydała.- wzruszam ramionami.- Rozmumiem czemu ciebie chciała poniżyć, ale czemu wmieszała i mnie do tej intrygi?- zmieniłam temat i również zrobiłam krok w jego stronę. Muszę unieść lekko głowę by patrzeć mu w oczy. Tego samego odcienia, co Teodora.
- Wydaję mi się, że chodzi tu tylko o to, że cię nienawidzę.- zciszył głos do szeptu.- Jesteśmy wrogami i nie możemy razem być. Bo ja jestem lepszy, a ty gorsza. Zresztą ty masz chłopaka, a ja też umawiam się z jedną taką...
Nie wierzyłam w to co powiedział. Biła od niego czysta wrogość. Już myślałam, że mogę zapomnieć o tym jak wredną fretką jest. A jednak idiota, idiotą pozostanie. Uderzyłam go z liścia nim zdążył dokończyć zdanie.
- Dzięki tobie Teodor się do mnie nie odzywa.- Wybiegłam z Pokoju Życzeń. Policzki miałam czerwone ze złości.
Zderzyłam się z jakąś wysoką postacią. Wiedziałam podświadomie kto to był. Miałam rację, Teodor.
- Nadal na mnie lecisz? Może czas odpuścić?- wyminął mnie i nawet nie zaszczycił spojrzeniem.
- Harry!- wołam przyjaciela. Próbuję przekrzyczeć tłum gryfonów w pokoju wspólnym. Odnajduję jego dłoń i ciągnę go za drzwi.- Już wiem jak wam pomóc.
- Naprawdę?- Kiwam głową.
- Pamiętasz drugi rok nauki w Hogwardzie? Kiedy przyrządzaliśmy Eliksir Wielosokowy? Mogę się założyć, że w tamtej książce widziałam coś o poszukiwaniu zaginionych osób. Nie wiele pamiętam powiniśm y odnaleźć tą książkę i...
- Spokojnie, Hermiono! Jestem ci bardzo wdzięczny. Poradzimy sobie z Pansy.- przytulił mnie. Parę minut później opowiedziałam mu o Rosalie White. Uniósł zdumiony brwi.
- Nie spodziewałbym się czegoś takiego po Regulusie.- zakończył rozmowę. Teraz pewnie będzie martwił się White. Czy słusznie zrobiłam mówiąc mu prawdę?
Usiadłam na fotelu, tłum zmniejszył się na tyle, że mogłam szeptem rozmawiać z Harrym, jednak nawet tego nie wykorzystałam. On miał inne problemy, ja inne.
Teodor,
- Malfoy!- krzyczę gdy tylko zauważam blond czupryne. Patrzy mi w oczy i słyszę jego głos.
Nie będę tu z tobą rozmawiać. Przyjdź za dziesięć minut do Pokoju Życzeń.
Odwraca się, jakby nic się nie stało. Nie mam pojęcia, kto nauczył go przekazywać myśli.
- Czego chciałaś?- pyta jak zwykle przyjaźnie.
- Co zrobiłeś tej całej White?
- Jak to co?- unosi brew.
- Nie bez powodu wymyśliła całą tą plotkę.
- Jest po prostu irytująca. Za dużo sobie wyobraża. Myśli, że jeśli raz wpuściłem ją do łóżka ma szansę na coś więcej.- Malfoy był już zdenerwowany. Wytrzymałam piorunujące spojrzenie, które mi posłał.- Nie bez powodu jest taka nienormalna. Czego oczekiwać po kimś kto ma wspólne korzenie z Potterem?
- Słucham?- otworzyłam szerzej oczy. Sytuacja była nie mniej dziwna. Spędzałam czas wolny nie przymusowo z Malfoyem. Co za marnotrastwo!- Skąd wiesz?- Przewrócił oczami.
- Skończył jej się eliksir wielosokowy, poznałem po czuprynie.- patrzyłam na niego z podniesioną brwią i pochyloną głową. Przypomina mi się jak razem z Harrym i Ronem podczas drugiego roku robiliśmy eliksir.
- Z dnia na dzień jesteś coraz śmieszniejszy. Ha ha.
- Mówiła, że jest córką Regulusa Blacka, który z kolei jest bratem Syriusza,,, Podobno jej matka na jakiejś imprezie poznała bliżej Regulusa.- posłał mi złośliwy uśmieszek.- To miała być chyba jakaś ironia, że nazywa się White, tak dla przeciwieństwa.
- Harry nic mi nie mówił...- myślałam na głos.
- Jak miał powiedzieć skoro nie wiedział?
- A czemu ty nic nie mówiłeś?- po chwili dopiero zrozumiałam jak idiotyczne pytanie mu zadałam.
- A po co ci ta wiadomość?- zrobił krok w moją stronę.
- Napewno by się przydała.- wzruszam ramionami.- Rozmumiem czemu ciebie chciała poniżyć, ale czemu wmieszała i mnie do tej intrygi?- zmieniłam temat i również zrobiłam krok w jego stronę. Muszę unieść lekko głowę by patrzeć mu w oczy. Tego samego odcienia, co Teodora.
- Wydaję mi się, że chodzi tu tylko o to, że cię nienawidzę.- zciszył głos do szeptu.- Jesteśmy wrogami i nie możemy razem być. Bo ja jestem lepszy, a ty gorsza. Zresztą ty masz chłopaka, a ja też umawiam się z jedną taką...
Nie wierzyłam w to co powiedział. Biła od niego czysta wrogość. Już myślałam, że mogę zapomnieć o tym jak wredną fretką jest. A jednak idiota, idiotą pozostanie. Uderzyłam go z liścia nim zdążył dokończyć zdanie.
- Dzięki tobie Teodor się do mnie nie odzywa.- Wybiegłam z Pokoju Życzeń. Policzki miałam czerwone ze złości.
Zderzyłam się z jakąś wysoką postacią. Wiedziałam podświadomie kto to był. Miałam rację, Teodor.
- Nadal na mnie lecisz? Może czas odpuścić?- wyminął mnie i nawet nie zaszczycił spojrzeniem.
- Harry!- wołam przyjaciela. Próbuję przekrzyczeć tłum gryfonów w pokoju wspólnym. Odnajduję jego dłoń i ciągnę go za drzwi.- Już wiem jak wam pomóc.
- Naprawdę?- Kiwam głową.
- Pamiętasz drugi rok nauki w Hogwardzie? Kiedy przyrządzaliśmy Eliksir Wielosokowy? Mogę się założyć, że w tamtej książce widziałam coś o poszukiwaniu zaginionych osób. Nie wiele pamiętam powiniśm y odnaleźć tą książkę i...
- Spokojnie, Hermiono! Jestem ci bardzo wdzięczny. Poradzimy sobie z Pansy.- przytulił mnie. Parę minut później opowiedziałam mu o Rosalie White. Uniósł zdumiony brwi.
- Nie spodziewałbym się czegoś takiego po Regulusie.- zakończył rozmowę. Teraz pewnie będzie martwił się White. Czy słusznie zrobiłam mówiąc mu prawdę?
Usiadłam na fotelu, tłum zmniejszył się na tyle, że mogłam szeptem rozmawiać z Harrym, jednak nawet tego nie wykorzystałam. On miał inne problemy, ja inne.
Teodor,
poniedziałek, 4 kwietnia 2016
Drinny: Crazy in love
- Molly to nie może tak dłużej trwać oni muszą wiedzieć!- Artur uderza otwartą dłonią o stół. Harry żałował, że usłyszał te słowa. Już nic nie będzie takie samo kiedy...
- Dajmy im czas! To nic poważnego.- Chłopiec nie widział twarzy pani Weasley, ale znał ją wystarczająco dobrze by wiedzieć, że zmarszczyła czoło. Oczyma wyobrazi widział jej przygnębione spojrzenie.
- Żartujesz? Oni niedługo wezmą razem ślub!- Harry zachłystnął się powietrzem. Odkąd dowiedział sie, że... Nie wyobrażał sobie by mogła zostać jego żoną. Molly wzruszyła nie ufnie ramionami.
- Niech ci będzie. Powiem im to przy kolacji.
- Przy wszystkich? Nie lepiej byłoby wziąć ich w ustronne miejsce?
- Jak chcesz mogę im powiedzieć to nawet w tej chwili.
Harry wystraszył się i uciekł do pokoju Rona. Molly mogła pojawić się tu w każdej chwili.
- Co się stało?- zapytał zaskoczony. Parę minnut temu Harry oznajmił, że idzie do Ginny. A teraz wyglądał na wystraszonego.- Harry?
Chłopiec opowiedział mu co podsłuchał od państwa Weasley.
- To nie możliwe!- obruszył się.- Harry, to MOJA siostra!
~*~
- Harry! Ginny! Mogę was prosić na słówko?- spytała zdawkowym tonem Molly. Pod jej przyjaznym uśmiechem chowało się jednak coś więcej. Nawet Ginny to zauważyła. Spojrzała na niego zdziwona. Harry nie potrafił powiedzieć jej prawdy. Zdecydował się jedynie nic nie mówić. Wzruszył ramionami.
Szli pare kroków za panią Weasley. Ginny chciała chwycić go za rękę. Wybraniec w tej samej chwili wsadził dłonie do kieszeni, jakby nie zauważył jej ruchu. Rudowłosa zmarszczyła brwi, robiła to w ten sam sposób co Molly Weasley. Pulchna kobieta odwróciła się w ich kierunku, tak gwałtownie, że Harry musiał cofnąć się o krok by zachować między nimi odpowiednią odległość. Oparła się o drewnianą komodę i dłonią odgarnęła włosy z twarzy. Wyglądała na znacznie starszą niż zwykle. Na starszą i zmęczoną.
- To będzie dla was napewno trudne.- wzdycha. Ciężar dalszych słów nie pozwala wyjść na wierzch przez następną minutę. Najdłuższą w życiu każdego z nich. W końcu Molly przerywa milczenie.- Jesteście rodzeństwem.- Cisza, która panowała chwilę wcześniej była błogosławieństwem i lepiej byłoby dla nich wszystkich gdyby pozostała jedynie cisza. Z ust Ginny wyrywa się histeryczny śmiech. Szuka upewnienia w oczach pozostałych, że to jedynie głupi żart. Słowo się rzekło. Nie był to głupi żart. Śmiech przeradza się w płacz.
- On nie może być moim bratem!- wrzeszczy.- Nie on.- dodaje ciszej, niemal błagalnie. Harry czuje się bezradnie. W zasadzie nie czuje nic. Podchodzi do niej bliżej. Wyciąga ramiona w geście przytulenia. Ginny cofa się o krok. Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę z absurdu swojej reakcji. Wiele się zmieni. Ale przytulenie nie będzie oznaką miłości, tylko oznaką wsparcia.
~*~
Mieli rację. Wiele się zmieniło. Ron chodził przygnębiony, Hermiona biegała od Harry'ego do Ginny od Ginny do Rona. Każdemu starała się być przyjaciółką, ale to nie wystarczało. Harry i Ginny potrzebowali czegoś więcej. Miłości. Bo straconą miłość najlepiej naprawić kolejną miłością. Kto byłby dla nich odpowiedni? A może zostawić to wszystko losowi? Nie, Hermiona Granger nie wierzy w los. Tylko i wyłącznie w swoje możliwości. Żyje w świecie magi gdzie wszystko jest możliwe.
- Słyszałam, że podoba się Blaisowi Zabiniemu.- powiedziała pewnego wieczoru.
- Hermiono, to nie możliwe. On jest Ślizgonem!
- Wiesz, jak sam mówiłeś.- uśmiechnęła się skromnie.- Na wojnie i w miłości wszystko wolno.
- To szalone.- pokręcił z dezaprobatą głową.
~*~
- Czyli co Granger chce byś startował do Weasley?- blondwłosy siedział na kanapie, a złośliwy uśmiech nie odpuszczał mu ani na krok.
- Szkoda tylko, że ja nie chce.- czarnoskóry pokręcił głową.- Zrobiłbyś to dla mnie? Ostatni raz.- wątpił by przyjaciel się zgodził. Ten jednak kiwnął na znak głową, że się zgadza.
~*~
Piękny wrześniowy dzień. Bardzo piękny by przespać się z pewną rudowłosą kobietą. Draco Malfoy nie krył intencji. To nie miało być nic zobowiązującego. To tylko seks. Jednak uśmiech zadowolenia nie znikał z jego twarz ani na moment. Nawet kiedy wpadł na Harry'ego Pottera.
- Cześć, Potter!- przywitał się. Właśnie miał się spotkać z jego siostrą i spędzić nie zapomnianą noc. Mógłby choć trochę ponabijać się ze biednego Pottera.- Piękny mamy dzień, prawda?- cwany uśmieszek rozkwitł na jego twarzy. Po głowie chodziły mu różne brudne myśli, których sam Tom Riddle by się nie powstydził. Chociaż w sumie Voldemort nie miał takiego pociągu seksualnego.
- Co knujesz, Malfoy?- Harry nie dał się zwięść. To nie było do niego podobne. Powitanie i jakby nie patrzeć miłe pytania nie były w jego stylu. Czarnowłosy miał czerwone policzki. Miał nadzieję, że Blondwłosy nie zoriętował się jak serce wybrańca przyspieszyło tępa. Oboje próbowali się minąć, pech chciał by oboje znów się zderzyli.
- Jeszcze raz na mnie wpadniesz, a pomyśle, że na mnie lecisz.- wycedził blondyn, mierzył czarnowłosego zimnym spojrzeniem. Harry jeszcze bardziej się zaczerwienił. Wyminął Draco i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Nie mówił o tym nikomu, choć co raz częściej miał wrażenie, że każdy widzi to, że Harry'emu podobają się nie tylko dziewczyny, ale również i chłopcy, a konkretnie jeden: Draco Malfoy.
W czasie kiedy Harry'emu zebrało się na rozmyślenia dotyczące jego przyszłego życia, dwie równie ważne osoby w jego życiu pieprzyły się nie pamiętając o niczym innym jak o swoich ciałach.
~*~
Miesiące mijały. Draco i Ginny upewniali się, że łączy ich coś więcej niż łóżko, ale żadne nie było gotowe powiedzieć to drugiej osobie. Nie wspominając już o reszcie świata. Hermiona była pewna, że Ginny spotyka się z Blaisem. Z dnia na dzień chodziła coraz bardziej przygnębiona. Granger nie mogła patrzeć spokojnie na cierpienie swojej przyjaciółki. Zapytała o to Zabiniego. Okazało się, że nie ma on z nią żadnego kontaktu. Jednak uwaga Panny-Wszystko-Wiem-Granger zainteresowała go na tyle, że pięć minut później i Draco Malfoy chodził przygnębiony. Ginny męczyła znajomość z nim? Na to wyglądało. Widocznie Gryfonka miała tak dobre serce, że nie potrafiła mu odmówić. Nie chciał sprawiać jej przykrości. Dlatego zerwał znajomość, jej widok doprowadzał go do szaleństwa. Nie robił nic. Ona stchórzyła, on odpuścił sobie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)