music

poniedziałek, 28 marca 2016

DRABBLE: Scorpius x Albus: I like your lips

Dawno nie było miniaturek. Miałam wstawić ją dopiero za tydzień, może później, ale wyszło Drabble- jak tu nie spróbować? Moje pierwsze Drabble, jestem dumna! Mam nadzieję, że Wam również się spodoba, a za sześć dni przychodzę z Fremione.
Ta stusłowna historia będzie miała swoją kontynuację, którą zamieszczę w przyszłym miesiącu.



Głośna muzyka, typowe ślizgońskie imprezy. Nie wiele pamiętam. 
Ognista robi swoje. Jakaś ręka prowadzi mnie w stronę sypialni. 
Wiedziałem co się stanie, pomimo otumanienia byłem na to gotów. 
Miałem ochotę, rzadko kiedy nie mam. Wiecznie młody nie będę,
 a skoro i jej taki ukłat pasuje... 
tata nie byłby dumny, gdyby wiedział co dzieje się za murami Hogwartu. 
Och nie myśl o tym Al! Zamyka drzwi, a ja siedzę na łóżku.
 Cholera nie mogę się doczekać. Staję przede mną.
 Jestem zszokowany, to nie ona, tylko ON.
 Do tego Scorpius. Czy jest pijany? Schyla się i zaczyna mnie całować. 
Całuje bardzo dobrze.

sobota, 26 marca 2016

Rozdział 8. Tell me if I'm right


- Czekam na wyjaśnienia.- oznajmiam po zamknięciu drzwi do klasy i użyciu paru przydatnych zaklęć.
- Hermiono, masz moje słowo, że dowiedziałam się o tym dopiero dzisiaj!- policzki Ginny nabrały barwę szkarłatu.
- Napewno?- pytam podejrzliwie. Ginny wyciąga ręcę, a ja rzucam krótkie, przydatne zaklęcie prawdy.
- Czy nie miałaś nic wspólnego z artykułem dotyczącym mnie i Malfoya?- pytam po raz kolejny.
- Nie.- Ginny odpowiada, a jej dłonie nie przybierają czerwonej barwy, jak to zwykle się staje gdy ktoś kłamie. Chowam różdżkę i przytulam przyjaciółkę.
- To musi być Rose...- Ginny nie spuszcza ze mnie wzroku. Ja również nie omijam jej oczu.- Pogadam z nią.
- Idę z tobą.- patrzę na nią uparcie. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo.
- No dobrze. Za chwilę dzwonek, może przełożymy to na porę obiadu?- pyta. Ma rację, nie ma sensu teraz się tym zajmować.  Zwłaszcza dlatego, że Ginny zaczyna już lekcje. Wracam do Pokoju Wspólnego.
Spakowałam torbę i poszłam na zaklęcia. Ciężko było mi się skupić na lekcji, kiedy  czułam na sobie wzrok Rona. Moje myśli są pogmatwane. To nie może być prawda! Dlaczego ja? Zaciskam dłonie w pięści, by nikt nie zauważył jak się trzęsą. Powoli, najdyskretniej jak potrafię odwracam głowę. Teodor nawet na mnie nie patrzy. Zagryzam wargę. Jak się wytłumaczę mu?
Dokładnym jego przeciwieństwem jest Ron. Nie odrywa ode mnie wzroku. Staram się go ignorować. Ignoruję go.
Jakimś cudem lekcja mija. Pakuję się najszybciej jak potrafię i czekam przed klasą na Teodora.  Ron zauważa mnie i idzie w moim kierunku. Na szczęście Harry ciągnie go za rękę. Nie mam pojęcia jak odwdzięczę się czarnowłosemu. Ślizgon się nie śpieszy. Z klasy wychodzi jako ostatni.
- Teo!- wołam go i łapię za rękę. Odwraca się i patrzy na mnie z wyższością.
- Mmm?- posyła mi zniecierpliwione spojrzenie jakby się śpieszył. Napewno się spieszył kiedy wychodził z sali.
- Musimy pogadać.- rozluźniam uścisk na jego dłoni.
- Ja nic nie muszę.- akcentuje ostatnie słowa. Odwraca się i idzie przed siebie. Ze zdziwieniem zauważam, że jestem nie tyle smutna co wściekła. Tupię nogą, a niesforny kosmyk spada mi na czoło. Nie chcesz, Teodorze- to nie.
Pare lekcji później czekam na Ginny przed Wielką Salą. Widzę jak jej sylwetka się przybliża i o dziwo nie jest sama. Towarzyszy jej Luna.
- Cześć, Hermiono
- Cześć, Luna.
Po chwili wtajemniczają mnie w rozmowę jaka mnie ominęła.
- Pożyczyłam mapę Huncwotów od Harry'ego.
- A on o tym wie?- posyłam jej rozbawiony uśmiech. Kiwa twierdząco głową.- Więc idziemy do sowiarni?- zadaję drugie ważne pytanie. Znów potwierdza moje słowa.
Luna podąża za nami w milczeniu. Kiedy jesteśmy na schodach ja Ginny również milkniemy. Ktoś płacze. Dokładniej mówiąc ona. Rosalie White. Nigdy nie miałam z nią doczynienie, nie to co Ginny czy Luna.
- Rose?- pyta Luna.
- Idź sobie, Lovegood. Nie mam humoru.
- Rose, ale tak nie można. Powinnaś pogadać z Hermioną.
- Nie, Luna. Ja nie mogę! Nie po tym co zrobiłam.
Podchodzę do nich. White milknie momentalnie i patrzy na mnie wielkimi oczami.
- Dlaczego to zrobiłaś?- to jedyne o czym potrafię myśleć.
- Dla żartu.- mówi tak sarkastycznie, że gryzę policzki od wewnętrznej strony. Mogłabym w tej chwili ją uderzyć.
- słaby żart.- wzdycham.
- Napewno nie dla tego idioty Malfoya. Zresztą... nie ważne.- co ona ukrywa?
- Nie ważne... co?
- nic.



piątek, 11 marca 2016

Rozdział 7. Tell me if I'm wrong

Gwiazdy rozypane były na czarnym niebie. My, głowa przy głowie, szukamy tej jednej jedynej.  Nie potrzebuje żadnych upewnień, że jest obok. Zdaję sobie z tego świetnie sprawę. Nasze milczenie jest wystarczająco wymowne. Teodor podpiera głowę rękami, teraz patrzy mi w oczy. Ma piękne szare oczy. Kto by pomyślał, że to wszystko zaczęło się od naszego zderzenia?
- Lubię cię.- wyznaję mu.
- Ja ciebie też- odpowiada. Oboje mówimy prawdę. Jego oczy momentalnie się powiększają. Jego oczy są tuż przy moich. Jego usta są tuż przy moich. To zupełnie inny świat. Mój brzuch wariuje. Motylki odbijają się od ścian żołądka. To nasz drugi pocałunek. Czy kiedykolwiek poznam większą rozkosz niż jego pocałunki? Odsuwa się ode mnie i uważnie przygląda. Moją uwagę przykuwa jednak co innego.
- Pomyśl życzenie, Teo!- radzę. Spadająca gwiazda nie będzie wiecznie spadać.
- Chcę byś ze mną była.- kładzie pocałunki na mojej szyi.
- Nie mów tego na głos, bo się nie spełni!- śmieję się.
- Zostaniesz moją dziewczyną?- podnosi się do pozycji siedzącej i patrzy na mnie poważnie. Również się podnoszę.
- Owszem.- uśmiecham się lekko.
- I niby co? Życzenie się spełniło! A jakie było twoje?- pyta wyraźnie z siebie zadowolony.
- Nie powiem.- zagryzam wargę, a on kładzie swoją dłoń na moim policzku. Chcę poznać być szczęśliwa, ciekawe czy gwiazda rzeczywiście spełni moją proźbę.
Ziewnam ze zmęczenia.
- Może chcesz już wrócić?- pyta. Kiwam jedynie głową. Jest już grubo po północy. Teodor pomaga mi wstać. Zaklęciem odnosi koc i koszyk piknikowy do swojego pokoju. Odprowadza mnie pod portret Grubej Damy.
- Do zobaczenia jutro.- kolejne ziewnięcie wyrywa mi się z piersi. Jestem zadowolona, że jutro nie muszę wstać z samego rana. Są również minusy jutrzejszego dnia, ale o nich jeszcze nie chcę myśleć. Przytulam się do Teodora. Mogłabym tak zostać w jego objęciach na dłużej. Niestety nic nie może wiecznie trwać. To co dobra trwa najkrócej.
- Do zobaczenia, księżniczko.- złożył pocałunek na moim czole.
- Co ty tu robisz o tej porze?- zaskrzeczała Gruba Dama.- Jest trzecia nad ranem!
- Dumbledor.- wypowiadam hasło, by zakończyć te niepotrzebne konwersacje. Wchodzę do Pokoju, który o dziwo nie jest pusty. Na fotelu siedzi Harry i czyta mnóstwo książek.
- Harry?
- Hermiona? Co ty tu robisz o tej porze? Gdzie byłaś?- Harry zaczerwienił się.
- Spotkałam się z Teodorem, tylko nie mów Ronowi!- zielonooki kiwa głową.- A ty co tu robisz?- pytam.
- Pomagam Parkinson.- zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Dlaczego?- pytam.
- Nie wiem. Chyba po prostu dlatego bo ją lubię.- chyba nagle dywan wydał się Harremu niesamowicie ciekawy.
- Ona ciebie chyba też lubi.- stwierdzam. Podnosi zdziwiony głowę. Opowiadam mu po części to co mi Ginny.
- Naprawdę tak powiedziała?- Harry był cały czerwony, a wszystkie książki porozrzucane na stoliku.
- Pomagam jej odnaleźć biologiczną matkę. Po śmierci rodziców  dowiedziała się, że jej ojciec zdradził matkę z mugolką. Teraz poszukujemy jej biologicznej matki.
- W czarodziejskich książkach?- pytam zdziwiona.
- Szukamy jakiegoś zaklęcia by móc ją odnaleźć.
- Poczekaj, Harry!- wysilam szare komórki. Już nawet nie jestm śpiąca.- Gdzieś o tym słyszałam...- przygryzam wargę.- Nie potrafię sobię teraz tego przypomnieć, ale gdy tylko przyjdzie mi coś do głowy od razu ci powiem.
- Dziękuję, Hermiono!- Harry przytula mnie do siebie.- Może lepiej idź już spać, jest już późno
Jak na potwierdzenie tych słów ziewa.
- Ty też się kładź- radzę i idę w stronę dorminotrium.
Momentalnie zasypiam gdy moja twarz styka się z poduszką. Pościel jest przyjemnie miękka. Kojarzy mi się z domowym ciepłem. Łza zmoczyła moją poduszkę, ta jedna jedyna.
Następnego dnia budzi mnie sowa stukająca o szybę. Kiedy to moje życie stało się takie zabiegane? Miałam odpocząć po śmierci Voldemorta! Niechętnie wstaję z łóżka i otwieram okno. Sówka wlatuje. Do nóżki ma przyczepioną małą białą kartkę. Odczepiam ją, a sówka nadal czeka. Widocznie na odpowiedź.

Czy o piętnastej też by ci pasowało? O szesnastej mam coś innego do załatwienia. D.

No tak, pewnie szanowny dupek ma poważniejsze plany. Odpisuję mu na tej samej kartce. Skoro ma takie ważne sprawy, niech mu będzie.
W ten sposób od razu po obiedzie poszłam do biblioteki. Malfoy już czekał przy stoliku z jakąś książką w ręku.
Przysiadłam się do niego. Nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
- Umawialiśmy sie na piętnastą.- wzdycha ze znóżeniem. Unoszę brwii.
- Przecież jestem!
- Już pięć minut po piętnastej.- Nie patrz na mnie. Dalej szuka jakiejś informacji w książce.- Możesz się tak na mnie nie patrzeć?- zarumieniłam się, a on po raz pierwszy na mnie spojrzał.
- Masz jakieś domysły kto to mógł być?- pytam.
- Jakiś ślizgon. Żaden Gryfon, Puchon albo Krukon nie wymyślił by czegoś takiego.
- Czy ja wiem? Równie dobrze mogli to być Krukoni.
- Wątpię. To typowy ślizgoński plan.- uśmiechnął się ironicznie. Poprawiłam włosy, by nie musieć patrzyć w jego szare tęczówki. Tak podobne, a jednocześnie tak inne od tych Teodora.
- Dobrze. Załóżmy, że to ślizgon. Co dalej?
- Nie wiem. Mógłby to być każdy.
- Powinniśmy, a zwłaszcza ty.- wskazałam na niego palcem.- przyjrzeć się ślizgonom.
Wzruszył ramionami. Zirytowałam mnie jego gest.
Rozmyślaliśmy dalje podając imiona wszystkich naszych wrogów.
- Długo jeszcze, Malfoy?- pytam po dwudziestej osobie jaką wymienił. Głowę opierałam na rękach.
- Wiesz to przykre jak dużo osób mi zazdrości.
- Niby czego?
- Jestem przystojny, bystry, mam kase. Wymieniać dalej?- pyta retorycznie.
Spędzenie z nim godziny nie było dobrym pomysłem. Okropna godzina. Wracam do Pokoju Wspólnego. Opowiada  Ginny o całej histori z Malfoyem. Kiedyś i tak napewno by się dowiedziała. Czas minął szybko i znów musiałam pójść do Wielkiej Sali na kolację.

Przyszedł upragniony przez Hogwardzką młodzież poniedziałek. Czujesz ten sarkazm? Jak zwykle z samego rana wszyscy czytali "Plotkarski Hogwart". Gazetkę prowadzoną przez mieszkanki trzech domów: Slytherinu, Gryffindoru i Ravenclawu.
Czytałam go tylko i wyłącznie by nie zrobić przykrości Ginny. Była jedną z głównych redaktorek razem z Luną i Rosalie White*. na pierwszej okładce byłam ja z Malfoyem. Uśmiechałam się w jego kierunku. Sama w to nie wierzyłam.
GRANGER FLIRTUJE Z MALFOYEM?
Głosił tytuł. Cholera jasna!






*Nowa postać, wymyślona przeze mnie. Zdradzę wam w sekrecie, że ma wspólne korzeniem razem z jednym z bohaterów. Domyślacie się z kim?

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 6. We’re afire love

Wracamy do Pokoju Wspólnego. Nie ominęły nas wyjaśnienia. Lavender nawet nie ukrywa złości, bez skrupułów patdzy to na mnie, to na Rona. Nie mam czasu o niej myśleć, muszę znaleźć Teodora. Jeśli Malfoy nas widział Teo napewno już wszystko wie z szczegółami, które nie miały miejsca.
Przebieram się i żegnam przyjaciół.
- Później wytłumaczę.- szepczę Ginny. Dyskretnie kiwa głową nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Szukam go po całej szkole. Godzinę przeszukiwałam korytarze, póki nie przyszło mi na myśl, że może spacerować po błoniach. Nie myliłam się. Teodor siedział na ławce. O i kto by się spodziewał? Obok niego Malfoy z Parkinson i Zabinim. Jakieś sto metrów dalej stali Crabble i Goyle.
Najpierw zauważa mnie Parkinson i znacząco chrząka, głowy pozostałych podążają za jej wzrokiem.
- Hermiona.- Teodor mówi entuzjastycznie, wstaje. Podchodzę bliżej i go przytulam.
- Możemy pogadać?- nie zdążyłam przed Malfoyem, niech lepiej powie mi od razu, że lepiej by było gdybym sobie poszła.
- Nie ma sprawy.- kiwa głową na ślizgonów. Odchodzą bez słowa. Malfoy nie zaszczyca mnie nawet spojrzeniem, nie to co Parkinson. Dyskretnie odwracam się za nimi. Pansy złapała Malfoya za rękę. Co z Harrym?- pomyślałam.
Siadamy na tej samej ławce, na której wcześniej siedział. Drzewo rzuca na nas swój cień.
- O czym chciałaś pogadać?- pyta zdawkowym tonem.
- Malfoy pewnie zdążył ci naopowiadać na ten temat wiele głupot...- zagryzam wargę.
- Jakich głupot?- Marszczy brwii.
- Tego co wydarzyło się dziś rano...
- coś się wydarzyło?- on chyba ze mną gra.Nie mógł nie wiedzieć.
- Nie wierzę, że Malfoy ci nic nie mówił!
- Hermiono powiedz mi o co ci chodzi!- zgania mnie.
- Malfoy widział mnie z samego rana jak wychodziłam z Pokoju Życzeń z Ronem.
- Spałaś z Weasleyem?- patrzy na mnie oskarżycielsko.
- Nie!
- To jakim cudem....
- Już tłumaczę. Ronald wczoraj się upił. Nie był w stanie chodzić. Spędziliśmy noc w Pokoju Wspólnym. Między mną a nim do niczego nie doszło. Malfoy nic ci nie mówił?
- Nie.- patrzy na mnie rozbawiony.- Ogólnie rzecz biorąc rzadko o tobie mówi.






- Dziś o północy,Wieża Astronomiczna.
- Okey. Coś wziąć?
- Uśmiech.- uderzam go w ramię.
- Mówię poważnie!
- Nic nie musisz brać.





Idę do Wielkiej Sali. W brzuchu mi burczy. Czy jadłam dziś śniadanie? Nie pamiętałam. Bardziej liczył się dla mnie objad, który właśnie nadszedł. Siadam obok przyjaciół. Dziesięć minut później mój talerz jest kompletnie pusty i kończę mój sok. Już mam zamiar wstać, kiedy Ginny łapie mnie za rękę.
- Będziesz mi się tłumaczyć. Za godzinę w dorminotrium.- szepcze do mojego ucha.
- Okey.- mruczę.
Wychodzę z sali. Mijam pusty korytarz. Skręcam w lewo i.... czuję uścisk na ręcę. Ktoś ciągnie mnie do ciemnego kąta. Zasłania mi ręką usta. Ma długie, zimne palce. Nie mogę krzyczeć. Oddycha tuż przy moim uchu. Jego ciało jest bardzo blisko mojego. Czuję przyjemny zapach męskich perfum.
- Na ile frontów lecisz, Granger?- pyta sarkastycznie. Znam ten głos.- Weasley, okey- jeszcze rozumiem, ale po jaką cholerę kręcisz z Nottem?  Może mi się to nie podoba? Wiesz co mi się jeszcze nie podoba? Twój list do mnie.
Chciałabym powiedzieć mu mnóstwo rzeczy, ale jego dłoń na nic mi nie pozwala. Z całej siły odpycham go od siebie. Daje mi to tylko chwilową przewagę. Wystarczy mi tylko chwila.
- Jaki list? Nic do ciebie nie pisałam!- posyłam mu wrogie spojrzenie.
- Jaki?- pyta i podaje mi pogięty świstek papieru.- Drogi Malfoyu,
Od siedmiu lat walczę z sobą, żeby w ten dzień do Ciebie napisać. Kończymy naszą przygodę w Hogwardzie, pozostała mi ostatnia szansa. Muszę przełamać ten mur nienawiści jaki między nami powstał przez te wszystkie lata. Ograniczę się do prostych słów.
Kocham Cię
I nawet jeśli nie będziesz wiedział od kogo jest ten list, wiedz, że pod tą maską jaką na codzień zakładam chowa się zakochana dziewczyna.
 Na zawsze twoja, G.- wyrecytował.
- Dostałam taki sam.- stwierdzam.
Unosi brew.
- Nie wierzę.
- Accio list od M!- świstek papieru po paru minutach czyta.
- Ktoś się z nas nabija.- zaciska szczękę. Widzę to w półmroku jaki panuje.
- Ale kto?- patrzę na niego. Skupiona na zaciśniętej szczęce.
- Och, Granger. Gdybym wiedział ten ktoś już dawno by nie żył.- mówi to tak lekkim tonem, że mam dreszcz.
- Musimy dowiedzieć się kto to.
- My? Jakie my?- patrzy na mnie z wyższością. Nienawidzę tego wzroku. Mam ochotę go uderzyć.
- Masz rację. Ja również nie miałabym ochoty współpracować z takim dupkiem.- unosi rozbawioną brew.
- Jaka szkoda, że jutro spotykamy się w bibliotece. Masz tam być. Inaczej... lepiej nawet nie sprawdzaj. Możesz uznać to za tymczasowe zawieszenie broni.- jestem zdziwiona jego nagłą zmianą podejścia do tematu.
- O której?- mam nadzieję, że nie widać po mnie zdziwienia.
- Szesnasta?
Kiwam głową i zostawiam go samego. Wróciłam do dorminotrium. Na moje nieszczęście siedziała tam Lavender i... o Godryku! ... płakała.
- Lav?- pytam.
- Idź sobie!- mieszanka tuszu i łez wygląda strasznie na jej twarzy.
Podchodzę bliżej i kładę rękę na jej ramieniu. Siadam na jej łóżku.
- Dlaczego taka jesteś?- pyta. Mam wyrzuty sumienia. Nie ranię jej specialnie.
- To nie tak Lavender. To tak nie wygląda. Powinnaś o tym rozmawiać z Ronem.
- Nie dam rady!- wzdycha i patrzy mi w oczy. Rumienię się.
- Powinnaś to zrobić.


Pomagam jej się pozbierać. Wychodzi na spotkanie z Ronem. Życzę jej powodzenia. Może w ten sposób pozbędę się Rona? Wstyd mi za te myśli.
Pare minut później przychodzi Ginny.
- Opowiadaj.- zaczyna bez ogródek.
- Nic ciekawego.
- Hermiono, obie wiemy, że nie umiesz kłamać.
- Ronald wczoraj się upił.
- Wiedziałam, że ta wasza gatka o tym, że tam zasnął jest nie prawdziwa!- po chwili dodała ciszej- Ron ma chyba problemy z alkoholem. Odkąd tylko umarł George, podobnie zresztą jak Fred...- spojrzałam na nią smutno. Biedaczka. Wojna zostawiła piętno na jej rodzinie. Bolesne piętno.
- Nie mogłam z nim w takim stanie wrócić. Co by było gdyby zobaczył nas jakiś duch, albo co gorsza nauczyciel? Spędziliśmy tam noc. Oczywiście nie doszło między nami do niczego.
- Wkońcu niby jak? Napewno nie zgodziłabyś się!- Ginny uśmiecha się smutno. Nadal myśli o Georgu.
- Z samego rana wybiegłam z pokoju.
- Powiedz tylko, Godryku, że byłaś ubrana!
- Oczywiście, ale zobaczył nas Malfoy.
- Powiedział Teodorowi?
- O dziwo nie.
- Nie gadaj!
- Mhm. Sama się mu wygadałam.- Ginny bezgłośnie poruszyła wargami "wtopa". Pokiwałam głową.- Jesteśmy jeszcze umówieni dzisiaj o północy.
Nie wspomniałam jej o Malfoyu, bo wkońcu i po co? Przecież to nic istotnego. Musiałabym wtedy opowiedzieć jej o liście.