music

środa, 2 listopada 2016

Fred x George: I need you



Siedzieliśmy w ciszy, pogrążeni w ciemności. Nigdy nie przywiązywałem się do znaczeń metaforycznych, ale to miejsce, przerażenie i świadomość śmierci sprawiły, że myślałem więcej. George przeżywał to bardziej niż reszta. Od drugiego roku nauki w Hogwarcie bał się ciemności. Wszystko przez mój głupi żart. Obwiniam się każdej minuty spędzonej w tym gównie. Ciągle trzymam go za dłoń w nadziei, że mi wybaczy. Nie ukrywam, że to ja spieprzyłem całą misję i przeze mnie cała rodzina jest pogrążona w mroku.

- Możliwe, że was wypuszczę, jeśli spełnicie moje rozkazy.- rozległ się głos Lorda Voldemorta- tego, który mnie podpuścił. Wiedziałem, że zrobi to jeszcze raz. Pomieszczenie się rozświetliło. W ten sposób dostaliśmy swego rodzaju pocieszenie. Byliśmy w małym pokoju jak dla siedmioosobowej rodziny. Żadnych okien, żadnych drzwi. Byliśmy w pułapce.

- W tym pomieszczeniu są dwie osoby, które potrzebują się wzajemnie jak nikt inny.- Spojrzałem na moje złączone jeszcze z Goergem ręce, on również to zrobił. Uśmiechnąłem się słabo.- Pokażcie reszcie, jak bardzo się potrzebujecie.- wysyczał.

Przygryzłem wargę, a pozostali Weasleyowie patrzyli po sobie. George nieprzerwanie na mnie patrzył. Wiedziałem, co trzeba zrobić. Bałem się, cholernie się bałem. Stał już przede mną. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczął mnie całować. Słyszałem, jak mama zaczęła płakać, wszyscy byli w szoku. Walczyłem między szczęściem a obrzydzeniem do samego siebie. Po paru sekundach poczułem pięść na twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałem tak wściekłego taty. Zaczął bić i kopać. Najpierw George'a potem mnie. Płakałem. Czułem się jak przegrany, bo w końcu nim byłem. Nienawidziłem siebie samego. Leżałem obok brata, kiedy usłyszałem śmiech. Voldemorta bardzo bawiła zaistniała sytuacja. Mnie nie pozostało nic innego jak ciemność. Znów zgasło światło. Ojciec krzyczał. Wyzywał nas. Nie jestem pewny czy nienawidził mnie równie mocno co ja sam w tamtej chwili. Ginny płakała. Nic nie bolało mnie bardziej niż jej płacz. Tylko ona znała prawdę. Tylko ona wiedziała, że przez te wszystkie lata, kochałem brata mocniej, niż powinienem. George złapał mnie za rękę. Zamknął oczy. Ścisnąłem mocniej jego dłoń, a wtedy poczułem, jak wyślizguje się z mojego uścisku. Łzy mimo wszystko zebrały mi się do oczu.

Siedzieliśmy na zimnej podłodze długo i dużo czasu zajęło mi zrozumienie tego, że George odszedł, razem z puszczeniem mojej dłoni. Krzyczałem, krzyczałem wiele godzin, dopóki nie straciłem głosu.

W pokoju znów zapanowała cisza, a my byliśmy pogrążeni w ciemności. Teraz ja najbardziej przeżywałem ciemność, bardziej niż reszta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz