music

sobota, 26 marca 2016

Rozdział 8. Tell me if I'm right


- Czekam na wyjaśnienia.- oznajmiam po zamknięciu drzwi do klasy i użyciu paru przydatnych zaklęć.
- Hermiono, masz moje słowo, że dowiedziałam się o tym dopiero dzisiaj!- policzki Ginny nabrały barwę szkarłatu.
- Napewno?- pytam podejrzliwie. Ginny wyciąga ręcę, a ja rzucam krótkie, przydatne zaklęcie prawdy.
- Czy nie miałaś nic wspólnego z artykułem dotyczącym mnie i Malfoya?- pytam po raz kolejny.
- Nie.- Ginny odpowiada, a jej dłonie nie przybierają czerwonej barwy, jak to zwykle się staje gdy ktoś kłamie. Chowam różdżkę i przytulam przyjaciółkę.
- To musi być Rose...- Ginny nie spuszcza ze mnie wzroku. Ja również nie omijam jej oczu.- Pogadam z nią.
- Idę z tobą.- patrzę na nią uparcie. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo.
- No dobrze. Za chwilę dzwonek, może przełożymy to na porę obiadu?- pyta. Ma rację, nie ma sensu teraz się tym zajmować.  Zwłaszcza dlatego, że Ginny zaczyna już lekcje. Wracam do Pokoju Wspólnego.
Spakowałam torbę i poszłam na zaklęcia. Ciężko było mi się skupić na lekcji, kiedy  czułam na sobie wzrok Rona. Moje myśli są pogmatwane. To nie może być prawda! Dlaczego ja? Zaciskam dłonie w pięści, by nikt nie zauważył jak się trzęsą. Powoli, najdyskretniej jak potrafię odwracam głowę. Teodor nawet na mnie nie patrzy. Zagryzam wargę. Jak się wytłumaczę mu?
Dokładnym jego przeciwieństwem jest Ron. Nie odrywa ode mnie wzroku. Staram się go ignorować. Ignoruję go.
Jakimś cudem lekcja mija. Pakuję się najszybciej jak potrafię i czekam przed klasą na Teodora.  Ron zauważa mnie i idzie w moim kierunku. Na szczęście Harry ciągnie go za rękę. Nie mam pojęcia jak odwdzięczę się czarnowłosemu. Ślizgon się nie śpieszy. Z klasy wychodzi jako ostatni.
- Teo!- wołam go i łapię za rękę. Odwraca się i patrzy na mnie z wyższością.
- Mmm?- posyła mi zniecierpliwione spojrzenie jakby się śpieszył. Napewno się spieszył kiedy wychodził z sali.
- Musimy pogadać.- rozluźniam uścisk na jego dłoni.
- Ja nic nie muszę.- akcentuje ostatnie słowa. Odwraca się i idzie przed siebie. Ze zdziwieniem zauważam, że jestem nie tyle smutna co wściekła. Tupię nogą, a niesforny kosmyk spada mi na czoło. Nie chcesz, Teodorze- to nie.
Pare lekcji później czekam na Ginny przed Wielką Salą. Widzę jak jej sylwetka się przybliża i o dziwo nie jest sama. Towarzyszy jej Luna.
- Cześć, Hermiono
- Cześć, Luna.
Po chwili wtajemniczają mnie w rozmowę jaka mnie ominęła.
- Pożyczyłam mapę Huncwotów od Harry'ego.
- A on o tym wie?- posyłam jej rozbawiony uśmiech. Kiwa twierdząco głową.- Więc idziemy do sowiarni?- zadaję drugie ważne pytanie. Znów potwierdza moje słowa.
Luna podąża za nami w milczeniu. Kiedy jesteśmy na schodach ja Ginny również milkniemy. Ktoś płacze. Dokładniej mówiąc ona. Rosalie White. Nigdy nie miałam z nią doczynienie, nie to co Ginny czy Luna.
- Rose?- pyta Luna.
- Idź sobie, Lovegood. Nie mam humoru.
- Rose, ale tak nie można. Powinnaś pogadać z Hermioną.
- Nie, Luna. Ja nie mogę! Nie po tym co zrobiłam.
Podchodzę do nich. White milknie momentalnie i patrzy na mnie wielkimi oczami.
- Dlaczego to zrobiłaś?- to jedyne o czym potrafię myśleć.
- Dla żartu.- mówi tak sarkastycznie, że gryzę policzki od wewnętrznej strony. Mogłabym w tej chwili ją uderzyć.
- słaby żart.- wzdycham.
- Napewno nie dla tego idioty Malfoya. Zresztą... nie ważne.- co ona ukrywa?
- Nie ważne... co?
- nic.



1 komentarz:

  1. Ta Rosalie jest jakaś głupia, założę się, że jest spokrewniona z Malfoyem XDD

    OdpowiedzUsuń