music

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 7. Tell me if I'm wrong

Gwiazdy rozypane były na czarnym niebie. My, głowa przy głowie, szukamy tej jednej jedynej.  Nie potrzebuje żadnych upewnień, że jest obok. Zdaję sobie z tego świetnie sprawę. Nasze milczenie jest wystarczająco wymowne. Teodor podpiera głowę rękami, teraz patrzy mi w oczy. Ma piękne szare oczy. Kto by pomyślał, że to wszystko zaczęło się od naszego zderzenia?
- Lubię cię.- wyznaję mu.
- Ja ciebie też- odpowiada. Oboje mówimy prawdę. Jego oczy momentalnie się powiększają. Jego oczy są tuż przy moich. Jego usta są tuż przy moich. To zupełnie inny świat. Mój brzuch wariuje. Motylki odbijają się od ścian żołądka. To nasz drugi pocałunek. Czy kiedykolwiek poznam większą rozkosz niż jego pocałunki? Odsuwa się ode mnie i uważnie przygląda. Moją uwagę przykuwa jednak co innego.
- Pomyśl życzenie, Teo!- radzę. Spadająca gwiazda nie będzie wiecznie spadać.
- Chcę byś ze mną była.- kładzie pocałunki na mojej szyi.
- Nie mów tego na głos, bo się nie spełni!- śmieję się.
- Zostaniesz moją dziewczyną?- podnosi się do pozycji siedzącej i patrzy na mnie poważnie. Również się podnoszę.
- Owszem.- uśmiecham się lekko.
- I niby co? Życzenie się spełniło! A jakie było twoje?- pyta wyraźnie z siebie zadowolony.
- Nie powiem.- zagryzam wargę, a on kładzie swoją dłoń na moim policzku. Chcę poznać być szczęśliwa, ciekawe czy gwiazda rzeczywiście spełni moją proźbę.
Ziewnam ze zmęczenia.
- Może chcesz już wrócić?- pyta. Kiwam jedynie głową. Jest już grubo po północy. Teodor pomaga mi wstać. Zaklęciem odnosi koc i koszyk piknikowy do swojego pokoju. Odprowadza mnie pod portret Grubej Damy.
- Do zobaczenia jutro.- kolejne ziewnięcie wyrywa mi się z piersi. Jestem zadowolona, że jutro nie muszę wstać z samego rana. Są również minusy jutrzejszego dnia, ale o nich jeszcze nie chcę myśleć. Przytulam się do Teodora. Mogłabym tak zostać w jego objęciach na dłużej. Niestety nic nie może wiecznie trwać. To co dobra trwa najkrócej.
- Do zobaczenia, księżniczko.- złożył pocałunek na moim czole.
- Co ty tu robisz o tej porze?- zaskrzeczała Gruba Dama.- Jest trzecia nad ranem!
- Dumbledor.- wypowiadam hasło, by zakończyć te niepotrzebne konwersacje. Wchodzę do Pokoju, który o dziwo nie jest pusty. Na fotelu siedzi Harry i czyta mnóstwo książek.
- Harry?
- Hermiona? Co ty tu robisz o tej porze? Gdzie byłaś?- Harry zaczerwienił się.
- Spotkałam się z Teodorem, tylko nie mów Ronowi!- zielonooki kiwa głową.- A ty co tu robisz?- pytam.
- Pomagam Parkinson.- zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Dlaczego?- pytam.
- Nie wiem. Chyba po prostu dlatego bo ją lubię.- chyba nagle dywan wydał się Harremu niesamowicie ciekawy.
- Ona ciebie chyba też lubi.- stwierdzam. Podnosi zdziwiony głowę. Opowiadam mu po części to co mi Ginny.
- Naprawdę tak powiedziała?- Harry był cały czerwony, a wszystkie książki porozrzucane na stoliku.
- Pomagam jej odnaleźć biologiczną matkę. Po śmierci rodziców  dowiedziała się, że jej ojciec zdradził matkę z mugolką. Teraz poszukujemy jej biologicznej matki.
- W czarodziejskich książkach?- pytam zdziwiona.
- Szukamy jakiegoś zaklęcia by móc ją odnaleźć.
- Poczekaj, Harry!- wysilam szare komórki. Już nawet nie jestm śpiąca.- Gdzieś o tym słyszałam...- przygryzam wargę.- Nie potrafię sobię teraz tego przypomnieć, ale gdy tylko przyjdzie mi coś do głowy od razu ci powiem.
- Dziękuję, Hermiono!- Harry przytula mnie do siebie.- Może lepiej idź już spać, jest już późno
Jak na potwierdzenie tych słów ziewa.
- Ty też się kładź- radzę i idę w stronę dorminotrium.
Momentalnie zasypiam gdy moja twarz styka się z poduszką. Pościel jest przyjemnie miękka. Kojarzy mi się z domowym ciepłem. Łza zmoczyła moją poduszkę, ta jedna jedyna.
Następnego dnia budzi mnie sowa stukająca o szybę. Kiedy to moje życie stało się takie zabiegane? Miałam odpocząć po śmierci Voldemorta! Niechętnie wstaję z łóżka i otwieram okno. Sówka wlatuje. Do nóżki ma przyczepioną małą białą kartkę. Odczepiam ją, a sówka nadal czeka. Widocznie na odpowiedź.

Czy o piętnastej też by ci pasowało? O szesnastej mam coś innego do załatwienia. D.

No tak, pewnie szanowny dupek ma poważniejsze plany. Odpisuję mu na tej samej kartce. Skoro ma takie ważne sprawy, niech mu będzie.
W ten sposób od razu po obiedzie poszłam do biblioteki. Malfoy już czekał przy stoliku z jakąś książką w ręku.
Przysiadłam się do niego. Nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
- Umawialiśmy sie na piętnastą.- wzdycha ze znóżeniem. Unoszę brwii.
- Przecież jestem!
- Już pięć minut po piętnastej.- Nie patrz na mnie. Dalej szuka jakiejś informacji w książce.- Możesz się tak na mnie nie patrzeć?- zarumieniłam się, a on po raz pierwszy na mnie spojrzał.
- Masz jakieś domysły kto to mógł być?- pytam.
- Jakiś ślizgon. Żaden Gryfon, Puchon albo Krukon nie wymyślił by czegoś takiego.
- Czy ja wiem? Równie dobrze mogli to być Krukoni.
- Wątpię. To typowy ślizgoński plan.- uśmiechnął się ironicznie. Poprawiłam włosy, by nie musieć patrzyć w jego szare tęczówki. Tak podobne, a jednocześnie tak inne od tych Teodora.
- Dobrze. Załóżmy, że to ślizgon. Co dalej?
- Nie wiem. Mógłby to być każdy.
- Powinniśmy, a zwłaszcza ty.- wskazałam na niego palcem.- przyjrzeć się ślizgonom.
Wzruszył ramionami. Zirytowałam mnie jego gest.
Rozmyślaliśmy dalje podając imiona wszystkich naszych wrogów.
- Długo jeszcze, Malfoy?- pytam po dwudziestej osobie jaką wymienił. Głowę opierałam na rękach.
- Wiesz to przykre jak dużo osób mi zazdrości.
- Niby czego?
- Jestem przystojny, bystry, mam kase. Wymieniać dalej?- pyta retorycznie.
Spędzenie z nim godziny nie było dobrym pomysłem. Okropna godzina. Wracam do Pokoju Wspólnego. Opowiada  Ginny o całej histori z Malfoyem. Kiedyś i tak napewno by się dowiedziała. Czas minął szybko i znów musiałam pójść do Wielkiej Sali na kolację.

Przyszedł upragniony przez Hogwardzką młodzież poniedziałek. Czujesz ten sarkazm? Jak zwykle z samego rana wszyscy czytali "Plotkarski Hogwart". Gazetkę prowadzoną przez mieszkanki trzech domów: Slytherinu, Gryffindoru i Ravenclawu.
Czytałam go tylko i wyłącznie by nie zrobić przykrości Ginny. Była jedną z głównych redaktorek razem z Luną i Rosalie White*. na pierwszej okładce byłam ja z Malfoyem. Uśmiechałam się w jego kierunku. Sama w to nie wierzyłam.
GRANGER FLIRTUJE Z MALFOYEM?
Głosił tytuł. Cholera jasna!






*Nowa postać, wymyślona przeze mnie. Zdradzę wam w sekrecie, że ma wspólne korzeniem razem z jednym z bohaterów. Domyślacie się z kim?

1 komentarz:

  1. Harry od zawsze mi pasował do Pansy^^ uwielbiam ten pairing, mam nadzieję, że będzie ich więcej w następnych rozdziałach :D

    OdpowiedzUsuń