Wracamy do Pokoju Wspólnego. Nie ominęły nas wyjaśnienia. Lavender nawet nie ukrywa złości, bez skrupułów patdzy to na mnie, to na Rona. Nie mam czasu o niej myśleć, muszę znaleźć Teodora. Jeśli Malfoy nas widział Teo napewno już wszystko wie z szczegółami, które nie miały miejsca.
Przebieram się i żegnam przyjaciół.
- Później wytłumaczę.- szepczę Ginny. Dyskretnie kiwa głową nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Szukam go po całej szkole. Godzinę przeszukiwałam korytarze, póki nie przyszło mi na myśl, że może spacerować po błoniach. Nie myliłam się. Teodor siedział na ławce. O i kto by się spodziewał? Obok niego Malfoy z Parkinson i Zabinim. Jakieś sto metrów dalej stali Crabble i Goyle.
Najpierw zauważa mnie Parkinson i znacząco chrząka, głowy pozostałych podążają za jej wzrokiem.
- Hermiona.- Teodor mówi entuzjastycznie, wstaje. Podchodzę bliżej i go przytulam.
- Możemy pogadać?- nie zdążyłam przed Malfoyem, niech lepiej powie mi od razu, że lepiej by było gdybym sobie poszła.
- Nie ma sprawy.- kiwa głową na ślizgonów. Odchodzą bez słowa. Malfoy nie zaszczyca mnie nawet spojrzeniem, nie to co Parkinson. Dyskretnie odwracam się za nimi. Pansy złapała Malfoya za rękę. Co z Harrym?- pomyślałam.
Siadamy na tej samej ławce, na której wcześniej siedział. Drzewo rzuca na nas swój cień.
- O czym chciałaś pogadać?- pyta zdawkowym tonem.
- Malfoy pewnie zdążył ci naopowiadać na ten temat wiele głupot...- zagryzam wargę.
- Jakich głupot?- Marszczy brwii.
- Tego co wydarzyło się dziś rano...
- coś się wydarzyło?- on chyba ze mną gra.Nie mógł nie wiedzieć.
- Nie wierzę, że Malfoy ci nic nie mówił!
- Hermiono powiedz mi o co ci chodzi!- zgania mnie.
- Malfoy widział mnie z samego rana jak wychodziłam z Pokoju Życzeń z Ronem.
- Spałaś z Weasleyem?- patrzy na mnie oskarżycielsko.
- Nie!
- To jakim cudem....
- Już tłumaczę. Ronald wczoraj się upił. Nie był w stanie chodzić. Spędziliśmy noc w Pokoju Wspólnym. Między mną a nim do niczego nie doszło. Malfoy nic ci nie mówił?
- Nie.- patrzy na mnie rozbawiony.- Ogólnie rzecz biorąc rzadko o tobie mówi.
- Dziś o północy,Wieża Astronomiczna.
- Okey. Coś wziąć?
- Uśmiech.- uderzam go w ramię.
- Mówię poważnie!
- Nic nie musisz brać.
Idę do Wielkiej Sali. W brzuchu mi burczy. Czy jadłam dziś śniadanie? Nie pamiętałam. Bardziej liczył się dla mnie objad, który właśnie nadszedł. Siadam obok przyjaciół. Dziesięć minut później mój talerz jest kompletnie pusty i kończę mój sok. Już mam zamiar wstać, kiedy Ginny łapie mnie za rękę.
- Będziesz mi się tłumaczyć. Za godzinę w dorminotrium.- szepcze do mojego ucha.
- Okey.- mruczę.
Wychodzę z sali. Mijam pusty korytarz. Skręcam w lewo i.... czuję uścisk na ręcę. Ktoś ciągnie mnie do ciemnego kąta. Zasłania mi ręką usta. Ma długie, zimne palce. Nie mogę krzyczeć. Oddycha tuż przy moim uchu. Jego ciało jest bardzo blisko mojego. Czuję przyjemny zapach męskich perfum.
- Na ile frontów lecisz, Granger?- pyta sarkastycznie. Znam ten głos.- Weasley, okey- jeszcze rozumiem, ale po jaką cholerę kręcisz z Nottem? Może mi się to nie podoba? Wiesz co mi się jeszcze nie podoba? Twój list do mnie.
Chciałabym powiedzieć mu mnóstwo rzeczy, ale jego dłoń na nic mi nie pozwala. Z całej siły odpycham go od siebie. Daje mi to tylko chwilową przewagę. Wystarczy mi tylko chwila.
- Jaki list? Nic do ciebie nie pisałam!- posyłam mu wrogie spojrzenie.
- Jaki?- pyta i podaje mi pogięty świstek papieru.- Drogi Malfoyu,
Od siedmiu lat walczę z sobą, żeby w ten dzień do Ciebie napisać. Kończymy naszą przygodę w Hogwardzie, pozostała mi ostatnia szansa. Muszę przełamać ten mur nienawiści jaki między nami powstał przez te wszystkie lata. Ograniczę się do prostych słów.
Kocham Cię
I nawet jeśli nie będziesz wiedział od kogo jest ten list, wiedz, że pod tą maską jaką na codzień zakładam chowa się zakochana dziewczyna.
Na zawsze twoja, G.- wyrecytował.
- Dostałam taki sam.- stwierdzam.
Unosi brew.
- Nie wierzę.
- Accio list od M!- świstek papieru po paru minutach czyta.
- Ktoś się z nas nabija.- zaciska szczękę. Widzę to w półmroku jaki panuje.
- Ale kto?- patrzę na niego. Skupiona na zaciśniętej szczęce.
- Och, Granger. Gdybym wiedział ten ktoś już dawno by nie żył.- mówi to tak lekkim tonem, że mam dreszcz.
- Musimy dowiedzieć się kto to.
- My? Jakie my?- patrzy na mnie z wyższością. Nienawidzę tego wzroku. Mam ochotę go uderzyć.
- Masz rację. Ja również nie miałabym ochoty współpracować z takim dupkiem.- unosi rozbawioną brew.
- Jaka szkoda, że jutro spotykamy się w bibliotece. Masz tam być. Inaczej... lepiej nawet nie sprawdzaj. Możesz uznać to za tymczasowe zawieszenie broni.- jestem zdziwiona jego nagłą zmianą podejścia do tematu.
- O której?- mam nadzieję, że nie widać po mnie zdziwienia.
- Szesnasta?
Kiwam głową i zostawiam go samego. Wróciłam do dorminotrium. Na moje nieszczęście siedziała tam Lavender i... o Godryku! ... płakała.
- Lav?- pytam.
- Idź sobie!- mieszanka tuszu i łez wygląda strasznie na jej twarzy.
Podchodzę bliżej i kładę rękę na jej ramieniu. Siadam na jej łóżku.
- Dlaczego taka jesteś?- pyta. Mam wyrzuty sumienia. Nie ranię jej specialnie.
- To nie tak Lavender. To tak nie wygląda. Powinnaś o tym rozmawiać z Ronem.
- Nie dam rady!- wzdycha i patrzy mi w oczy. Rumienię się.
- Powinnaś to zrobić.
Pomagam jej się pozbierać. Wychodzi na spotkanie z Ronem. Życzę jej powodzenia. Może w ten sposób pozbędę się Rona? Wstyd mi za te myśli.
Pare minut później przychodzi Ginny.
- Opowiadaj.- zaczyna bez ogródek.
- Nic ciekawego.
- Hermiono, obie wiemy, że nie umiesz kłamać.
- Ronald wczoraj się upił.
- Wiedziałam, że ta wasza gatka o tym, że tam zasnął jest nie prawdziwa!- po chwili dodała ciszej- Ron ma chyba problemy z alkoholem. Odkąd tylko umarł George, podobnie zresztą jak Fred...- spojrzałam na nią smutno. Biedaczka. Wojna zostawiła piętno na jej rodzinie. Bolesne piętno.
- Nie mogłam z nim w takim stanie wrócić. Co by było gdyby zobaczył nas jakiś duch, albo co gorsza nauczyciel? Spędziliśmy tam noc. Oczywiście nie doszło między nami do niczego.
- Wkońcu niby jak? Napewno nie zgodziłabyś się!- Ginny uśmiecha się smutno. Nadal myśli o Georgu.
- Z samego rana wybiegłam z pokoju.
- Powiedz tylko, Godryku, że byłaś ubrana!
- Oczywiście, ale zobaczył nas Malfoy.
- Powiedział Teodorowi?
- O dziwo nie.
- Nie gadaj!
- Mhm. Sama się mu wygadałam.- Ginny bezgłośnie poruszyła wargami "wtopa". Pokiwałam głową.- Jesteśmy jeszcze umówieni dzisiaj o północy.
Nie wspomniałam jej o Malfoyu, bo wkońcu i po co? Przecież to nic istotnego. Musiałabym wtedy opowiedzieć jej o liście.