Upadam odbita od klatki piersiowej jakiegoś chłopaka. Wzrokiem podążam ku górze. Zwykłe czarne spodnie, sweterek, a pod spodem biała bluzka- typowy strój każdego ucznia hogwardu. Zatrzymałam wzrok na zielonym krawacie. Gorzej być nie mogło. Rumieniec wkracza na moje policzki.
Patrzę w szare oczy. Chłopak wyciąga rękę w moją stronę i posyła uroczy uśmiech.
- Dzięki, Nott!- odwzajemniam uśmiech, napewno nie równie powalająco co on.
- Mów mi Teo- obnaża białe zęby, równie proste co moje.
- Okey, Teo.- odpowiadam i poprawiam spódniczkę, która podjechała zdecydowanie za wysoko. Teodor miał zawieszoną torbę na lewym ramienieniu, przypomniałam sobie o swojej i przepraszam go. Wchodzę do pustej sali, Na mojej ławce nie ma torby. Żołądek mi się kurczy.
- Granger? Co ty tu robisz?- cedzi przez zęby Snape.
- Myślałam, że zostawiłam tu torbę, profesorze...- mówię, a on unosi brew. Odkrząkuje.
- Torby? Hmm... JA tu żadnej nie widzę. Powinnaś poszukać gdzie inndziej. Minus pięć punktów dla Gryfindoru za niesubordynacje.
- Ale...
- Kolejne minus pięć punktów za pyskowanie.- Otwieram usta zszokowana.- Jeszcze coś Granger?
- Nie, panie profesorze. Dowidzenia.- nie odpowiada mi, w sumie nie liczę nawet na odpowiedź. Straciłam dziesięć punktów za nic. Typowe dla Snape, nie mógł przegapić odejmowania punktów Gryfonom. W drzwiach zauważam Malfoya i Zabiniego. W ręku Malfoya wisiała dodatkowa czarna torba, bez wątpienia moja. Zaciskam dłonie i idę w ich kierunku. Z oczu ciskam piorunami na zarozumiałego arystokratę.
- Patrz kto idzie.- szturcha Zabiniego.
- Czyżby to była ta sama Granger, którą dziś rano widzieliśmy w tych króciutkich spodenkach?- pyta sarkastycznie unosi brew, a ja się czerwienię.- Bardziej podobał mi się strój twojej koleżanki.- posyła mi pocieszające spojrzenie.w
- Oddajcie mi torbę!- warczę, ręcę zaciśnięte mam do tego stopnia, że knykcie mi bieleją.
-No nie wiem...- Malfoy mruży oczy.
Nie wacham się; rzucam się na niego. Chłopak zdążył podnieść torbę zdecydowanie za wysoko jak dla mnie.
- Skacz- mówi, a w jego oczach czai się wyzwanie. Nie mam zamiaru poniżać się w ten sposób przed nim. Podnoszę nogę i z całej siły depczę go. Ze świstem bierze powietrze, torba upada. Zamknął oczy, a ja odchodzę z dumnie uniesioną głową.
- O stary! Granger...- reszty już nie słyszę, a w zasadzie nawet nie słucham. Kiedy jestem wystarczająco daleko wchodzę do pierwszej lepszej pustej klasy. Wyjmuję książkę z Eliksirów. List jest na swoim miejscu. To nie możliwe, żeby Malfoy mając możliwość zajrzenia do torby nie znalazł go. Czy to możliwe? Przecież on nie mógłby się dowiedzieć o M. W końcu to M-Malfoy. Dostaję olśnienia. Przecież to nie możliwe! Złapię się za głowę. "Mur nienawiści". To nie może być prawda! To jakby ktoś dał mi słodki cukierek, a gdy go zjadłam powiedział, że jest po terminie ważności. To nie może być Malfoy, to zbyt toksyczne. To jakiś żart, do tego nie śmieszny. Odkładam książkę do torby i idę na zajęcia Historii Magii.
- W taki o to sposób Kapral Gorliwy zdobył panowanie nad Francją na prawie pięćset lat. Co było niezwykłym osiągnięciem jak na tamte czasy. Kapral miał wielu...- Ginny starała się ignorować zaczepki Zabiniego. W piętnaści minut zdążył zadźgać ją wszystkim co przy sobie miał. Obok niego siedział Nott i dokładnie notował wszystko co mówił profesor Binns. Odwracam się w jego stronę.
- Koniecznie musisz pożyczyć mi zeszyt, Teo.- zaczepiam go
- Okey- odpowiada nie przerywając pisania. Ginny patrzy na mnie podejrzliwie, nawet Zabini na chwile dał spokój rudowłosej, by na mnie spojrzeć. Ginny mruga do mnie. Każdy mój zeszyt jest idealnie uzupełniony.
- Moi drodzy, a czy ktoś z was wie kto najbardziej zagrażał Kapralowi Gorliwemu, jako pierwszy się mu sprzeciwił i stworzył największy ruch oporu?
Ręka odruchowo powędrowała mi do góry.
- Tak, panie Natt?
- Nott- brunet poprawił profesora- Henryk Waleczny z rodziny Zgredliwych.- po sposobie w jaki to wypowiedział, czułam jak na ustach błąka mu się ironiczny uśmieszek.
W tym wszyscy ślizgoni byli do siebie podobni. Wszyscy silni, cyniczni, ironiczni.
- Tak, tak. W roku 1783 Henryk Waleczny na czele...
Lekcja upłynęła w... po prostu upłynęła.
- Zabini, choloro nie wytrzymuję z tobą!- wybucha Ginny.
- Ale po co od razu te wulgaryzmy? Spokojnie młoda.- śmieje się ochryple.
- Tu TY mnie zaczepiasz. Nie mogłam się skupić na lekcji!
- Ale po co? Przecież nic byś nie robiła, co najwyżej śpisz na histori.- posyła jej rozbawione spojrzenie, ona spłonęła rumieńcem.
- I dobrze, przynajmniej bym się przespała.- mówi przez zaciśnięte zęby.
- Nie złość się tak, złość piękności szkodzi.
- Trzymajcie mnie!- krzyczy i rzuca się na Zabiniego. Okłada go swoimi małymi piąstkami. Na czarnoskórym nie robi to wrażenia, przerzuca ją jak worek ziemniaków przez ramie. Ginny wierci się jak opętana i śmieje.
- Będziesz miał kłopoty jak tylko odłożysz mnie na ziemie!
- Kto powiedział, że cię odłoże?
Biegnie z nią w stronę wyjścia. Patrzę na Teodora, wzrusza ramionami.
- Chodź za nimi.- proponuję i łapię go za rękę. Biegniemy kilka metrów za nimi. Ginny posyła mi przerażone spojrzenie. Wtedy Teodor się zatrzymuje i mocniej ściska moją rękę. Zapomniałam, że go trzymam. Nie zręcznie puszczam jego rękę.
- McGonagall zaraz wkroczy, wolałem żebyśmy nie musieli dostać szlabanu za nic.- uśmiecha się rozbrajająco. Rzeczywiście, teraz zauważyłam profesor.
- Zabini! Weasley! Co wy wyprawiacie?- Z tej odległości widziałam jak oczy Ginny rozszerzają się. Zabini postawia ją na ziemie. McGonagall przycisza głos, tak, że jej nie słyszymy, ale jestem pewna, że odjęła nam punkty i dała szlaban.
- No to nam się chyba dziś upiekło.- śmieję się, a Teodor mi wtóruje
- Chyba tak. Trzymaj.- daje mi zeszyt i puszcza oko.- Chociaż wydaje mi się, że go nie potrzebujesz.
- Wiesz, chyba źle ci się wydaje.- posyłam mu rozbawione spojrzenie, jestem trochę zarzenowana.
- W sumie nawet dzisiaj mogłabyś mi go oddać. Co powiesz o piętnastej na błoniach? Jakbyś chciała mogłabyś później obejrzeć próbę ślizgonów przed meczem.- uśmiecha się zalotnie.
- Czy to zaproszenie na randkę?- rumienię się.
- Nazwij to jak chcesz, w sumie nie musisz brac zeszytu.- puszcza mi oczko i odchodzi. Zostawiając mnie z myślami, na które nie znam odpowiedzi.
- Hermiona! Jak mogłaś pozwolić mu na to co mi zrobił?- pyta zażenowana Ginny.
- A co ja miałam zrobić?- odpowiadam pytaniem na pytanie, to jedynie wymówka. Ginny ma rację.
- Nie wiem no może zatrzymać mnie kiedy się na niego rzuciłam? Teraz mam mieć do końca marca w każdą sobotę dyżury z tym pacenem i do końca marca nie mogę iść do Hogsmead.
- To tylko cztery soboty i dwa wyjścia. Nie tak źle.
- Jasne.- wzdycha.
- Umówiłam się z Teodorem...- szepczę.
- ŻARTUJESZ!- krzyczy i zatrzymuje się twarzą przede mną.- To najprzystojniejszy chłopak w szkole!- dodaje ciszej.
- Tak.- próbuję ukryć nutkę rozmażenia w moim tonie- bezskutecznie.
Idziemy do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Przy wejściu stoi Luna.
- Cześć Hermiona! Cześć Ginny!- mówi nieobecnym głosem.
- Co się stało Luna?- pytam.
- Neville, ale to nic po prostu czekam na Ginny. Musimy pogadać o nowym wydaniu Szkolnej Gazetki.- uśmiecha się, a w oczach czają jej się iskierki szczęścia. Jest zakochana. W Neville'u.
Zostawiam dziewczyny same, średnio obchodzi mnie szkolna gazetka. Dosiadam się do Rona i Harrego grających w czarodziejskie szachy.
- Szach- mat!- śmieje się Ron. Jego rude włosy są rozczochrane. Niedawno musieli usiąść do gry.
Na plecach czuję palące spojrzenie, to Lavender. Powinam z nią pogadać, ale jeszcze nie jestem gotowa. Idę do dorminotrium. Ciągle czuje na sobei jej wzrok. W pokoju odwracam się, dla pewności w jej stronę. Stoi w drzwiach.
- Cześć Lavender.- witam ją najmilej jak potrafię. Incydent z szóstej klasy najlepiej na nas nie podziałał.
- Cześć.- odpowiada sucho, głosem wyblakłym z emocji. To przerażające.- Musimy pogadać.- dodaje obojętnie.
- O czym? Musimy teraz? Trochę mi się spieszy.- Zamyka drzwi zaklęciem.
- Accio różdżka Hermiony.- zaczynam się bać. - Teraz będziesz musiała ze mną porozmawiać.
Myślałam, że to będzie Malfoy, ale nie to by było zbyt piękne XDD
OdpowiedzUsuń