''Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby,
kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział,
że ona nigdy nie będzie twoja.''
''Miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia.
Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy,
ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy
sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości.
Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.''
Hermiona spojrzała głęboko w oczy swojego przyjaciela. Znali się już sześć lat. To było nie wiarygodne jak bardzo zmienili się od tego czasu.
Poklepał ją po plecach i powiedział te proste słowa "będzie lepiej". W jego ustach brzmiały kojącą, jak obietnica. Przez moment w głowie pobrzmiewał dziewczynie jego głos. Był taki aksamitny. Otulał ją. Siedzieli na schodach. Dokładnie w tym samym miejscu dziesięć minut temu pokłóciła się z Ronem. Zaczęło się od tego, że rudowłosy chłopiec przytulił się na powitanie z Lavender Brown. Każdy kto nie był ślepy widział, że dziewczynie podoba się Ron. Gdy Hermiona powiedziała mu swoje zdanie na ten temat, wytknął jej czwarty rok, kiedy zaczęła się spotykać z Wiktorem Krumem. Tak to się zaczęło. Mówili o sobie bolesne kłamstwa. Skończyło się to tak, że na schodach pojawił się Harry, Ginny, Neville i Luna, a Hermiona spoliczkowała Rona, który cały czerwony zostawił ją wśród przyjaciół. Ginny jako pierwsza się otrząsnęła. Przytuliła Hermionę i obiecała, że pogada z Ronem. Neville powiedział, że wystarczy tylko jedno jej słowo, a pobije Wesleya. Jego wypowiedz pokrzepiła ją na duchu, ale wyraźnie powiedziała mu, że nie trzeba. Luna powiedziała jedną ze swoich intrygujących ciekawostek, która sprawiła, że się uśmiechnęła. Po paru minutach wszyscy się rozeszli. Ginny poszła pogadać z Ronem, a Neville i Luna poszli na swoje lekcje. Choć Hermiona i Harry mieli teraz eliksiry postanowili nie iść na lekcje.
- Hermiono... Ron nie może być takim idiotą!- Dziewczyna nie wytrzymała tego dłużej. Rozpłakała się, a Harry przytulił ją. Siedzieli tak wtuleni w siebie, póki Hermiona nie odsunęła się od niego. Patrzyli sobie w oczy. Ich spojrzenia pełne były żalu i miłości . Toneli w swoich oczach. Były coraz bliżej siebie. Hermiona patrzyła w zielone oczy pełna nadziei. Harry patrzył w jej brązowe pełny miłości. Już po chwili zaczęli się całować. Całowali się tak, jakby miał się skończyć świat. Nie istniało nic oprócz ich ust. Oderwali się od siebie, gdy zabrakło im tchu.
- Kocham Cię- szepnął, a ona odpowiedziała mu tym samym.
Poszli na następną lekcję. Pod salą do transmutacji stał Ron cały czerwony. Gdy tylko zauważył Hermionę podbiegł do niej. Przepraszał ją gorliwie. Biedna dziewczyna nie potrafiła mu nie wybaczyć. Przytulił ją wniebowzięty. Harry patrzył na nich z uśmiechem. Czuł się jednak bardzo nie swojo, jakby zdradził przyjaciela. Całował jego dziewczynę, swoją miłość.
Mijały dni. Hermiona chodziła znów za rękę z Ronem. Lavender chodziła nachmurzona, a Harry przygnębiony. Oczywiście tłumaczył swoje samopoczucie brzydką pogodą i nawałem prac domowych, co nie było do końca kłamstwem. Nauczyciele dużo od nich wymagali, a pogoda zostawiała wiele do życzenia. Nie minął tydzień gdy Hermiona i Harry zostali sami.
- Harry...- nie patrzył jej w oczy. Czuł się okropnie- Spójrz na mnie, Harry.- zmusił się by spojrzeć te brązowe oczy, które tak kochał- Ten pocałunek...
- Wiem. To była pomyłka. Nie powinniśmy. Ja nie powinienem...- miłość do niej umocniła się z pocałunkiem. Cierpiał.
- Nie, Harry! To nie tak... To znaczy nie powinniśmy się całować, ale to nie była pomyłka- serce zabiło mu mocniej.- Bo ja nie wiem... Między nami coś się zmieniło... Zależy mi na tobie...
- Mi na tobie też... Hermiono... ja cię kocham...
Podeszła do niego bliżej. Poczuł jak robi mu się gorąco. Znów poczuł jej słodkie wargi. Przez krótki moment był naprawdę szczęśliwy. Po chwili doszły do tego wyrzuty sumienia. Ron... Nie chciał tego przerywać. Zanurzył ręce w jej słodko pachnących włosach. Otworzył oczy. Wszystko było by dobrze gdyby nie to, że zauważył Rona, stał i patrzył na nich z otwarta buzią cały czerwony na twarzy. Błyskawicznie odsunął się od Hermiony. Posłała mu zdziwone spojrzenie, coś w jego minie kazało jej się odwrócić. Poczerwieniała tylko gdy to zrobiła.
- Ron...-szepnęła. Rudowłosy chłopiec już rzucił się na Harrego. Hermiona szybko użyła zaklęcia tarczy nim doszło do poważniejszych zdarzeń.- Ron!- krzyknęła zarumieniona. Ron zaczął krzyczeć, że ich nienawidzi, Hermiona płakała, a Harry patrzył na niego gniewnie. Ron uciekł do swojego pokoju, który dzielił z Harrym i Nevillem. Zielonooki wiedział, że kolega nie wpuści go dziś do dorminotrium. Pogodził się z myślą spania na kanapie. Hermiona zapłakana uciekła zapewne do biblioteki. Harry nie wiedział co ze sobą zrobić. Na błoniach padał deszcz. Chętnie polatałby na błyskawicy, gdyby nie to, że musiałby spotkać się z Ronem, a na to nie miał ochoty. Jednak wyszedł. Chodził skrajem zakazanego lasu dopóki się nie ściemniło. Cały przemoknął. Miał wrażenie, że stracił przyjaciela i miłość. Miał wrażenie, że Hermiona darzy go podobnym uczuciem. Tak to nie całowała by go, chyba.
W pokoju wspólnym gryfonów nikogo już nie było. Ułożył się wygodnie na kanapie. Nie wiedział kiedy zasnął.
- Harry... Harry...- słyszał cichy głos Hermiony. Ktoś szturchał go w lewe ramie.-Harry obudź się!- szepnęła stanowczo. Czarnowłosy otworzył oczy. Zapomniał zdjąć okulary przed snem dzięki czemu widział ją wyraźnie. Jedynym źródłem światła był ogień w kominku- Musimy pogadać- szepnęła. Harry wstał i usiadł na fotelu, a Hermiona obok niego.
-Zależy mi na tobie... Naprawdę. Tylko Ron... wiesz jaki on jest.
- Mi na tobie też... Co chcesz z tym zrobić?
- Ja i on... To już nie ma szans. Zbyt łatwo się ranimy. Kocham go- Harry poczuł gule w gardle, o nim zawsze mówiła, że jej zależy...- jak brata- poczuł się trochę lepiej choć to wszystko wyglądało beznadziejnie- Spróbujemy się przyjaźnić. Ale nie wierzę w to, że nasza przyjaźń byłaby możliwa gdybym ja i ty...
- Rozumiem- powiedział i poczuł się gorzej. Wiedział do czego zmierza.- Zostaniemy tylko przyjaciółmi?
- Taak- spojrzała na niego z bólem.
Minęło kilka dni. Pogodzili się z Ronem. Ron dziwnie zachowywał się wobec Hermiony. Jednego dnia był obojętnie uprzejmy, a innego był wobec niej niesamowicie wredny. Zawsze gdy Harry stawał w jej obronie zarzucał mu, że się z nią całował. Hermiona i Harry nie byli wstanie się dotknąć. Za bardzo ich ciała tęskniły za sobą. Możliwe, że nie potrafiliby się od siebie oderwać. Pozostawały tylko tęskniące spojrzenia miłości, która nigdy nie miała szansy zaistnieć choć uczucia były oczywiste. Przyjaźń już nigdy nie była taka sama, kiedy została odrzuconą miłością. Tego nie da sie już naprawić.