Bellatrix stała przed lustrem, poprawiła włosy. Rzuciła ostatnie spojrzenie na swoje odbicie i ruszyła w stronę salonu Mallfoyów.
Na swoim krześle przy stole siedział Czarny Pan. Bawił się różdżką Harrego Pottera, chłopca, który nie przeżył drugiego z nim starcia. Głowę zaprzątały mu różne myśli. Wszystkie horkruksy zostały uśmiercone, był śmiertelny. Jego ludzie już zaczęli opanowywać Europę. Za parę tygodni powinni wygrać.
Bellatrix stała w drzwiach i posłusznie czekała na reakcje swojego Pana, on jednak zdawał się jej nie zauważać. Kobieta czekała cierpliwie, a Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać przemówił:
- Mówiłaś, że masz mi coś ważnego do powiedzenia, Bellatrix. Mów...
- Panie... Twoja potęga w kraju rośnie. Każdy kto się tobie sprzeciwi zostaje uśmiercony- wzięła oddech i dodała w myślach ,,Kocham cię", wiedziała, że Czarny Pan czyta w jej myślach- W kraju nie ma ani jednej szlamy...
- Zamilcz- powiedział łagodnie. Po raz pierwszy odkąd weszła spojrzał na nią.- Czyż Severus nie jest dla nas najlepszym dowodem, iż miłość jest słabością, Bellatrix?- zapytał, a jego oczy wyglądały jakby współczuł jej tej parszywej choroby jaką jest miłość.
- Ale panie!- kobieta czuła jak jej policzki lekko różowieją.
- Odpuść sobie te słabe uczucia. Władza jest potęgą. Pomóż mi ją zdobyć, a zostaniesz sowicie wynagrodzona. Przemyśl to Bellatrix, a teraz wyjdź.
Kobieta posłusznie wykonała rozkaz. Czarny Pan znów pomyślał o chłopcu, który już nie żył. Potterowi udało się go uśmiertelnić. Nic nie mogło go już obronić przed śmiercią. Musiał znaleźć coś co utrzyma go przy życiu.
***
- Czarodzieje! Ostrzegałem was, że każdy bunt będzie surowo karany. Nie chciałem przelewać cennej krwi, ale wasze zachowanie domaga się kary.- Czarny Pan stał przed gromadą kilkuset osób ustawionych w rzędach.- Co dziesiąty wystąp!- rozkazał, a czarodzieje posłusznie wykonali polecenie. Czarny Pan podszedł do nich bliżej i odliczał- 1,2,3... 4,5,6... 7,8,9... 10!- powiedział jakby sam się tego nie spodziewał- Avada Kadavra!
Był w trzecim rzędzie, już miał wymówić zaklęcie uśmiercające, kiedy jakiś młody mężczyzna krzyknął:
- Zostaw Lunę!- Był to Neville Longbottom. Jego rodziców torturowała Bellatrix.- Avada...-liczyły się sekundy. Nikt się tego nie spodziewał, Czarny Pan przez moment poczuł strach, ale Bellatrix wskoczyła między swoją miłość, a zaklęcie.- ... Kadavra!
Voldemort uniósł brwi.
- Ty? Próbowałeś zabić mnie?- zadrwił- Lorda Voldemorta, władcę śmierci? Crucio!
Neville zaczął krzyczeć tak przeraźliwie, że Lunie łzy zaczęły spływać po policzkach. Nie była jedyną osobą, która płakała, Narcyza Malfoy straciła właśnie siostrę.
W głębi serca Czarny Pan poczuł żal, Bellatrix była dobrym śmierciożercą. Była kolejnym dowodem, że miłość jest słabością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz