music

niedziela, 15 listopada 2015

Romonie: Give me love


"Nasza his­to­ria składa się z trzech części:
 początku, środ­ka i końca. I choć w ten sposób
 roz­wi­ja się każda his­to­ria, na­dal nie mogę uwie­rzyć,
 że nasza nie będzie trwała wiecznie. "

"Praw­dzi­wa miłość oz­nacza, że za­leży ci na szczęściu
 dru­giego człowieka bar­dziej niż na włas­nym,
 bez względu na to, przed ja­kimi bo­les­ny­mi wy­bora­mi stajesz. "

Szeptał jej do ucha jak bardzo ją kocha. Gładził jej włosy. Przytulał jej twarz do swojej piersi. Ona cicho łkała w jego bluzkę. Oboje wiedzieli, że nadchodzi ich koniec. Chcieli spędzić te ostatnie chwile we własnych ramionach. Chciała oddać mu swoją miłość, by czuł jak bardzo go kocha każdym milimetrem ciała. On chciał jej przekazać jak ważną dla niego jest osobą na tym całym pieprzonym świecie. Byli w stanie oddać za siebie życie.
-Ucieknijmy- szepnęła w przerwie między kolejnym szlochem.
-To nie możliwe- powiedział to co oboje wiedzieli. Nie było szans. Byli straceni. Jednak to oni wygrali, bo mieli siebie. Całe swoje szczęście w ramionach. Za niespełna dwadzieścia minut śmierciożercy mogą im te szczęście odebrać. Związek szlamy i zdrajcy krwi nie jest tolerowany.
Siedzieli na dworze Malfoy'ów w lochach. Siedzieli w jednym z najdalszych końców. Ich przyjaciel, Harry Potter, już dawno nie żył. Dobro przegrało. Nie było nikogo kto mógłby im pomóc. Mokrzy, brudni, zakrwawieni. Tyle poświęcili by teraz umrzeć. Czy Bóg jest sprawiedliwy? Dlaczego oni mają teraz umrzeć? Przecież byli zakochani. Miłość to potęga, która powinna ich obronić.
'Nie ważne co się stanie, proszę obiecaj mi jedno: jeśli naprawdę mnie kochasz zostań ze mną do końca' szepnął. Każdy głośniejszy dźwięk był zbyt niebezpieczny. Kiwnęła cicho głową. Ron chciał ją jakoś ocalić przed śmiercią, niestety nie miał zupełnie pomysłu jak to zrobić. Jakiego zaklęcia użyć by zapewnić jej bezpieczeństwo? Jak skoro nie miał różdżki? Chciał by oboje to przeżyli. Chciał ją kochać w jakimś bezpiecznym miejscu.
- Wychodźcie!- rozległ się oschły nieznoszący sprzeciwu głos. To Dracon Malfoy, ta okropna fretka zepsuła piękno chwili. Hermiona i Ron wstali i obejmując się wyszli. Śmierciożerca posłał im dumne spojrzenie jakby patrzył na jakiegoś karalucha. Weszli do wielkiego salonu Malfoy'ów. W tym samym miejscu jakieś cztery miesiące temu w tym miejscu, na tej podłodze Bellatrix torturowała Hermione. Dziewczyna odruchowo złapała się za rękę. Co zauważył Ron i mocniej ją przytulił.
-Kocham Cię- szepnął
-Jakie to urocze!- rozległ się głos Bellatrix i jej oklaski- szlama Granger i zdrajca krwi Wesley. Czarny Pan kazał was zabić- wysyczała radośnie ze swoim złośliwym uśmieszkiem.- Kto idzie na pierwszy ogień? Wesley? Granger? Jest ktoś chętny?- nie śpieszyła się by ich zabić. Chciała by jak najbardziej cierpieli przed śmiercią.- No dobrze najpierw poproszę miłośnika szlam!- Ron uścisnął mocniej, jakby pokrzepiająco, Hermionę i zrobił krok do przodu puszczając jej dłoń.
-Ron!- szepnęła, a łzy zaczęły spływać po jej brudnych policzkach zostawiając mokry ślad.
-Crucio!- wrzasnęła, a Ron upadł na podłogę. Salon wypełniły jego krzyki, mieszane razem z płaczem Hermiony i jej wołaniami 'Nie!'
Podbiegła do Bellatrix z chęcią jej zaatakowania. Niestety była ślizgonka była szybsza.
- Ty ohydna parszywa szlamo! Jak śmiesz! Crucio!- teraz Hermiona zaczęła krzyczeć,  a Ron błagał o litość.
- Zostaw ją! Proszę! Zrobię wszystko tylko zostaw ją pozwól jej uciec błagam. Zabij mnie, tylko pozwól jej uciec.- zaczął płakać. To był najwyraźniej ich koniec. Nie mieli szans by uciec. Musieli umrzeć. Odebrano im wszystko: różdżki, godność, nadzieję, a zaraz zabiorą im miłość. Może na tamtym świecie zaznają szczęścia bycia razem. Byli jak dwie połówki serca. Nie widzieli bez siebie życia. Bellatrix przestała rzucać na Hermionę zaklęcie cruciatusa.
- A co mi dasz w zamian jak ją zostawię?-  zapytała ze swoim bezlitosnym uśmieszkiem. Ron nie czekał ani chwili dłużej:
- Wszystko- wyznał. Kobieta zaczęła się śmiać, ale w tym śmiechu nie było ani krzty wesołości. Był to okrutny śmiech, który niszczył marzenia i szanse na przetrwanie
- Wszystko?- znów się roześmiała.
- Przestań!- powiedziała słabym głosem Hermiona. Wiedziała, że tylko jedno z nich ma szansę wyjść z tego żywe, albo oboje zginą. Bellatrix spojrzała na nią z wyższością, ale się nie odezwała- Już dość. Zabij mnie, ale zostaw go. Jest czystej krwi, tak cennej dla was. Nie marnujcie jej. Zabijcie mnie.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem- uśmiechnęła się podle. Ron zaczął krzyczeć, ale było już za późno- Avada Kadavra!
Hermiona, która jeszcze kilka sekund temu siedziała opierając się o łokcie upadła. Ron już leżał nad jej ciałem i płakał.
- Hermiono! Hermiono... Hermiono!- mówił jej imie jak jakąś litanię. Przytulał jej bezwładne ciało.- Hermiono... Hermiono...
- Draconie możesz go zaprowadzić do lochów. Spełnimy prośbę tej szlamy i go nie zabijemy. Będzie dobrym przykładem tego co dzieje się z czarodziejami kiedy zakochują się w szlamie.


2 komentarze: