- Molly to nie może tak dłużej trwać oni muszą wiedzieć!- Artur uderza otwartą dłonią o stół. Harry żałował, że usłyszał te słowa. Już nic nie będzie takie samo kiedy...
- Dajmy im czas! To nic poważnego.- Chłopiec nie widział twarzy pani Weasley, ale znał ją wystarczająco dobrze by wiedzieć, że zmarszczyła czoło. Oczyma wyobrazi widział jej przygnębione spojrzenie.
- Żartujesz? Oni niedługo wezmą razem ślub!- Harry zachłystnął się powietrzem. Odkąd dowiedział sie, że... Nie wyobrażał sobie by mogła zostać jego żoną. Molly wzruszyła nie ufnie ramionami.
- Niech ci będzie. Powiem im to przy kolacji.
- Przy wszystkich? Nie lepiej byłoby wziąć ich w ustronne miejsce?
- Jak chcesz mogę im powiedzieć to nawet w tej chwili.
Harry wystraszył się i uciekł do pokoju Rona. Molly mogła pojawić się tu w każdej chwili.
- Co się stało?- zapytał zaskoczony. Parę minnut temu Harry oznajmił, że idzie do Ginny. A teraz wyglądał na wystraszonego.- Harry?
Chłopiec opowiedział mu co podsłuchał od państwa Weasley.
- To nie możliwe!- obruszył się.- Harry, to MOJA siostra!
~*~
- Harry! Ginny! Mogę was prosić na słówko?- spytała zdawkowym tonem Molly. Pod jej przyjaznym uśmiechem chowało się jednak coś więcej. Nawet Ginny to zauważyła. Spojrzała na niego zdziwona. Harry nie potrafił powiedzieć jej prawdy. Zdecydował się jedynie nic nie mówić. Wzruszył ramionami.
Szli pare kroków za panią Weasley. Ginny chciała chwycić go za rękę. Wybraniec w tej samej chwili wsadził dłonie do kieszeni, jakby nie zauważył jej ruchu. Rudowłosa zmarszczyła brwi, robiła to w ten sam sposób co Molly Weasley. Pulchna kobieta odwróciła się w ich kierunku, tak gwałtownie, że Harry musiał cofnąć się o krok by zachować między nimi odpowiednią odległość. Oparła się o drewnianą komodę i dłonią odgarnęła włosy z twarzy. Wyglądała na znacznie starszą niż zwykle. Na starszą i zmęczoną.
- To będzie dla was napewno trudne.- wzdycha. Ciężar dalszych słów nie pozwala wyjść na wierzch przez następną minutę. Najdłuższą w życiu każdego z nich. W końcu Molly przerywa milczenie.- Jesteście rodzeństwem.- Cisza, która panowała chwilę wcześniej była błogosławieństwem i lepiej byłoby dla nich wszystkich gdyby pozostała jedynie cisza. Z ust Ginny wyrywa się histeryczny śmiech. Szuka upewnienia w oczach pozostałych, że to jedynie głupi żart. Słowo się rzekło. Nie był to głupi żart. Śmiech przeradza się w płacz.
- On nie może być moim bratem!- wrzeszczy.- Nie on.- dodaje ciszej, niemal błagalnie. Harry czuje się bezradnie. W zasadzie nie czuje nic. Podchodzi do niej bliżej. Wyciąga ramiona w geście przytulenia. Ginny cofa się o krok. Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę z absurdu swojej reakcji. Wiele się zmieni. Ale przytulenie nie będzie oznaką miłości, tylko oznaką wsparcia.
~*~
Mieli rację. Wiele się zmieniło. Ron chodził przygnębiony, Hermiona biegała od Harry'ego do Ginny od Ginny do Rona. Każdemu starała się być przyjaciółką, ale to nie wystarczało. Harry i Ginny potrzebowali czegoś więcej. Miłości. Bo straconą miłość najlepiej naprawić kolejną miłością. Kto byłby dla nich odpowiedni? A może zostawić to wszystko losowi? Nie, Hermiona Granger nie wierzy w los. Tylko i wyłącznie w swoje możliwości. Żyje w świecie magi gdzie wszystko jest możliwe.
- Słyszałam, że podoba się Blaisowi Zabiniemu.- powiedziała pewnego wieczoru.
- Hermiono, to nie możliwe. On jest Ślizgonem!
- Wiesz, jak sam mówiłeś.- uśmiechnęła się skromnie.- Na wojnie i w miłości wszystko wolno.
- To szalone.- pokręcił z dezaprobatą głową.
~*~
- Czyli co Granger chce byś startował do Weasley?- blondwłosy siedział na kanapie, a złośliwy uśmiech nie odpuszczał mu ani na krok.
- Szkoda tylko, że ja nie chce.- czarnoskóry pokręcił głową.- Zrobiłbyś to dla mnie? Ostatni raz.- wątpił by przyjaciel się zgodził. Ten jednak kiwnął na znak głową, że się zgadza.
~*~
Piękny wrześniowy dzień. Bardzo piękny by przespać się z pewną rudowłosą kobietą. Draco Malfoy nie krył intencji. To nie miało być nic zobowiązującego. To tylko seks. Jednak uśmiech zadowolenia nie znikał z jego twarz ani na moment. Nawet kiedy wpadł na Harry'ego Pottera.
- Cześć, Potter!- przywitał się. Właśnie miał się spotkać z jego siostrą i spędzić nie zapomnianą noc. Mógłby choć trochę ponabijać się ze biednego Pottera.- Piękny mamy dzień, prawda?- cwany uśmieszek rozkwitł na jego twarzy. Po głowie chodziły mu różne brudne myśli, których sam Tom Riddle by się nie powstydził. Chociaż w sumie Voldemort nie miał takiego pociągu seksualnego.
- Co knujesz, Malfoy?- Harry nie dał się zwięść. To nie było do niego podobne. Powitanie i jakby nie patrzeć miłe pytania nie były w jego stylu. Czarnowłosy miał czerwone policzki. Miał nadzieję, że Blondwłosy nie zoriętował się jak serce wybrańca przyspieszyło tępa. Oboje próbowali się minąć, pech chciał by oboje znów się zderzyli.
- Jeszcze raz na mnie wpadniesz, a pomyśle, że na mnie lecisz.- wycedził blondyn, mierzył czarnowłosego zimnym spojrzeniem. Harry jeszcze bardziej się zaczerwienił. Wyminął Draco i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.
Nie mówił o tym nikomu, choć co raz częściej miał wrażenie, że każdy widzi to, że Harry'emu podobają się nie tylko dziewczyny, ale również i chłopcy, a konkretnie jeden: Draco Malfoy.
W czasie kiedy Harry'emu zebrało się na rozmyślenia dotyczące jego przyszłego życia, dwie równie ważne osoby w jego życiu pieprzyły się nie pamiętając o niczym innym jak o swoich ciałach.
~*~
Miesiące mijały. Draco i Ginny upewniali się, że łączy ich coś więcej niż łóżko, ale żadne nie było gotowe powiedzieć to drugiej osobie. Nie wspominając już o reszcie świata. Hermiona była pewna, że Ginny spotyka się z Blaisem. Z dnia na dzień chodziła coraz bardziej przygnębiona. Granger nie mogła patrzeć spokojnie na cierpienie swojej przyjaciółki. Zapytała o to Zabiniego. Okazało się, że nie ma on z nią żadnego kontaktu. Jednak uwaga Panny-Wszystko-Wiem-Granger zainteresowała go na tyle, że pięć minut później i Draco Malfoy chodził przygnębiony. Ginny męczyła znajomość z nim? Na to wyglądało. Widocznie Gryfonka miała tak dobre serce, że nie potrafiła mu odmówić. Nie chciał sprawiać jej przykrości. Dlatego zerwał znajomość, jej widok doprowadzał go do szaleństwa. Nie robił nic. Ona stchórzyła, on odpuścił sobie.